Pozostańmy na zawsze tak jak teraz..
poniedziałek, 7 marca 2016
niedziela, 15 listopada 2015
"I'll always be with you" 4
~ Za to, że tyle czasu nic tutaj nie pisałam możecie mnie nawet ukrzyżować, bo w pewnym momencie byłam bliska usunięcia tego bloga. W każdym razie powracam z motywacją, aby kontynuować tą działalność, a przede wszystkim nieszczęsne opowiadanie "I'll always be with you". Za wszelkie błędy przepraszam i zapraszam do czytania oraz komentowania. To mi pozwala zorientować się, czy mam dla kogo pisać. Zatem.. let's go!
Odkąd Yuu wrócił minęło już wiele dni, które spędzaliśmy prawie tak samo jak wcześniej, gdy on.. był jeszcze człowiekiem. Niby wciąż był tą samą osobą, jednakże oswojenie się z faktem, że mój partner jest teraz tak naprawdę zupełnie kimś innym sprawiało mi małe problemy. Chociaż uwielbiałem się do niego przytulać, smakować tych pełnych warg, za którymi zdążyłem się nieziemsko stęsknić to ten chłód i długie kły wciąż tak jakby.. wywoływały u mnie w pewnym stopniu lęk. Wiedziałem, że nigdy nie zrobiłby mi krzywdy, ale to było takie odczucie zupełnie przeze mnie niekontrolowane. W każdym razie.. nasze życie się zmieniło. Jak już w legendach od dawna się mówiło wampiry powinny unikać słońca, nie inaczej było w przypadku starszego gitarzysty. Oczywiście nie było tak jak w filmach, że wampir wystawiony na promienie słoneczne płonie i zamienia się w popiół, bądź też jak w przypadku Edwarda ze Zmierzchu będzie błyszczał się niczym klejnot tylko może dostać poparzeń, w skutek których będzie miał paskudne blizny. Yuu wyjaśnił mi, że to wyglądałoby tak jakby człowiek dostał oparzenia drugiego głębokiego bądź trzeciego stopnia, ból byłby nawet taki sam. Zatem nie wychodziliśmy już razem w ciągu dnia na zewnątrz, a w całym domu zamontowaliśmy ciemne rolety i na wszelki wypadek zasłony, przez co jeden z sąsiadów pewnego razu zapytał się mnie, czy ktoś mi umarł w rodzinie, ale mniejsza z tym. Dziwnie mi również było, kiedy kładłem się spać i wiedziałem, iż Aoi będzie przez całą noc leżał obok patrząc się na mnie bez przerwy, gdyż jak stwierdził.. jest to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy.
Chłopakom z zespołu nic nie powiedziałem o powrocie Shiroyamy na jego własną prośbę; wyjaśnił mi, że złamał jedną z zasad wracając do mnie i tym samym wyjawiając mi kim teraz jest, co w prawie wampirów równało się ze.. śmiercią wszystkich wtajemniczonych, czyli moją i jego. Dlatego chociaż Takanori, Yutaka i Akira byli naszymi najbliższymi przyjaciółmi to musiałem trzymać dziób na kłódkę, a Shiro za każdym razem, gdy przychodzili mnie odwiedzić chował się w przeciągu ułamka sekundy w jednym z pokoi zamykając drzwi od środka. To było cholernie ciężkie kryć to wszystko przed nimi i nie tylko dla mnie.
- Ej, Shima.. co z Tobą ostatnio? -Zapytał mnie ostatnim razem Rei jak wpadł ni z tego, ni zowego bez pozostałej dwójki; o tyle dobrze, gdyż ich ostatnio coraz częstsze wizyty zaczęły mnie trochę męczyć.
- Ze mną? Wszystko w porządku. Przestalibyście mnie wszyscy traktować jak dziecko, które ani przez chwilę nie może pozostać same. -Mruknąłem już nieco poirytowanym głosem spoglądając spod już trochę przydługiej grzywki na basistę i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Chociaż bardzo lubiłem Akirę, ponieważ byliśmy najlepszymi kumplami już od podstawówki to jednak były momenty, gdy miałem ochotę wyłączyć telefon, aby nie odbierać od niego, zresztą jak i od innych połączeń i również zamknąć drzwi na cztery spusty udając, że nie ma mnie w domu. Ten jedynie spojrzał na mnie zrezygnowany i westchnął ciężko przeczesując dłonią kosmyki swoich blond włosów.
- Nikt Cię nie traktuje jak dziecko. Zachowujesz się ostatnio tak jakoś.. dziwnie. Inaczej niż zazwyczaj. Jakbyś coś ukrywał.. Chyba niczego nie kombinujesz, Kou? -Na te słowa o mało nie zakrztusiłem się dymem z papierosa, którego odłożyłem do popielniczki, bo jakoś nie chciałem, żeby przez przypadek mi wypadł i wypalił dziurę w całkiem ładnym dywanie. Czy, aż tak widać po mnie wszelkie emocje? To, że za wszelką cenę powstrzymywałem się od wyjawienia faktu, iż Yuu wrócił?
- A co miałbym kombinować? Powtórzę to raz jeszcze i więcej nie mam zamiaru. Ze mną wszystko jest okej, pogodziłem się z faktem, że.. on już nie wróci. Więc błagam was do cholery, zajmijcie się w końcu swoim życiem i swoimi pieprzonymi sprawami. Powiedz reszcie, że wyjeżdżam na tydzień i przez ten czas chcę odpocząć. A teraz wyjdź, jestem zmęczony i chciałbym się położyć. -Zdawałem sobie sprawę z tego, iż moje słowa zabrzmiały naprawdę mało przyjemnie, lecz w tym momencie już mało co mnie to interesowało. Suzuki przez jakieś pół minuty nic się nie odzywał, jedynie uważnie mi się przyjrzał i mrucząc coś do siebie pod nosem wyszedł. Gdy podszedłem do okna upewniając się, że jego samochód wyjechał z podjazdu odetchnąłem, a sekundę później poczułem ramiona Shiroyamy oplatające mnie ciasno w pasie od tyłu oraz to jak opiera swoją brodę o moje ramię.- Yuu-chan.. jestem już tym zmęczony. Mam dość ciągłego udawania tego przed nimi, bo.. a zresztą sam przecież wszystko doskonale słyszałeś. Chciałbym, żeby było tak jak kiedyś, kiedy graliśmy w zespole i wszystko było takie.. normalne.. -Tuż po wypowiedzeniu tych słów usłyszałem tuż przy swoim uchu bliżej nieokreślone słowa wypowiadane przez starszego; zawsze tak mamrotał, gdy powiedziałem bądź zrobiłem coś co mu się nie spodobało.
- Wybacz, że nie jestem normalny. Zawsze po prostu marzyłem o zostaniu tym, czym teraz jestem, wiesz?
Wypowiedział te słowa z takim chłodem w swoim głosie, aż przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Chyba to wyczuł, gdyż krótką chwilę później odwrócił mnie w swoją stronę, po czym ujął moją twarz w dłonie, wręcz zmuszając do tego, bym spojrzał w jego ciemne tęczówki, w których dostrzegłem jakiś taki dziwny błysk.- Nie martw się, Kou-chan. Jakoś to wszystko się ułoży.
Wieczór spędziliśmy na oglądaniu horrorów, które leciały w tv oraz zajadaniu się pizzą; to znaczy ja się zajadałem. Pech chciał, że akurat jeden z nich był o.. no właśnie, wampirach. Yuu na widok niektórych scen w tym filmie robił typowego facepalma, lub też pocierał palcami skroń z miną wyrażającą "ja pierdole, niech ktoś to wyłączy". Nie powinienem się z tego śmiać, lecz tak wyglądał przy tym zabawnie, że ciężko było mi od powstrzymania napadu śmiechu, na co Shiro pokręcił lekko głową na boki i w najmniej przeze mnie spodziewanym momencie zaczął łaskotać. Siedząc tak na kanapie stoczyliśmy taką małą wojnę, którą po dłuższym czasie mężczyzna postanowił zakończyć widząc moje zmęczenie i zaproponował zrobienie masażu na co bez wahania się zgodziłem. Uwielbiałem masaże robione przez niego, pomimo tego faktu, iż jego dłonie były trochę drobniejsze od moich to jednak znacznie sprawniejsze. Koniec końców ten dzień zwieńczyliśmy długim i namiętnym seksem, którego od niepamiętnych czasów brakowało nam obojgu.
- Zdajesz sobie sprawę z tego jakie to może przynieść dla nas wszystkich konsekwencje?! -Wrzasnął mężczyzna o dość tęgiej budowie ciała, ciemnobrązowych falujących włosach do ramion i na wskroś przeszywającym spojrzeniu do Naokiego, który nerwowo bawił się zapalniczką trzymaną w dłoni uparcie wpatrując się w wydobywający się z niej ogień. Przeklinał teraz samego siebie w myślach, że był tak lekkomyślny zostawiając Yuu samego, co ten wykorzystując uciekł. Miał teraz problemy i to nie małe. Był zmuszony do opowiedzenia temu mężczyźnie wszystko co wiedział na temat Shiroyamy, aby zacząć poszukiwania, gdyż ten mógł się przecież wygadać komuś w kwestii istnienia ich rasy.
- Kazuhiro, uspokój się. Postaram się go znaleźć i sprowadzić z powrotem. -Naoki wysilił się na miarę spokojny głos, aczkolwiek w środku był cały w nerwach. Bał się Kazu, ponieważ to on był jednym z tych, którzy surowo pilnowali porządku w świecie wampirów. Wszystkich tych, którzy nie przestrzegali zasad i zagrażali wyjawieniem wszelkich informacji ludziom usuwał bezlitośnie. Był on już dość starym wampirem, chociaż oczywiście na to nie wyglądał. Chodziły pogłoski, że tych najbardziej igrających spotykały nawet tortury z jego strony, dlatego też nikt nie próbował ani wchodzić mu w drogę, ani tym bardziej się sprzeciwiać.
- Ty nie masz się postarać.. Ty masz go sprowadzić choćby siłą! -Kazuhiro wytrącając Naokiemu zapalniczkę z ręki złapał go za materiał bluzy, by kolejno docisnąć go niemal z całej siły do ściany, aż zrobiło się w niej wgniecenie i dość spore pęknięcia. Nao wykrzywił usta w grymasie, a krótką chwilę po tym je zacisnął w wąską linię patrząc silniejszemu mężczyźnie z nieukrywaną nienawiścią prosto w oczy.
- Dobra. Znajdę go i sprowadzę go najszybciej jak się da. -Na te słowa Kazuhiro puścił go i odszedł kawałek do okna spoglądając przez nie w dal ciesząc oczy nieprzeniknioną ciemnością.
- Najpierw zanim to zrobisz poobserwuj go i ewentualnych ludzi w jego otoczeniu, musisz się upewnić, czy ktoś jeszcze o nas wie. Jeżeli tak to wiesz co masz zrobić, moi ludzie w dodatku tego przypilnują. Natomiast.. jeśli nie dokonasz zadania to.. zakończysz swoje życie razem z nimi.
Naoki już nic nie odpowiedział, po prostu opuścił to pomieszczenie, a następnie budynek jakim była opuszczona fabryka. Szedł szybkim krokiem przed siebie, aż doszedł do lasu, gdzie zatrzymując się uderzył pięścią w pień drzewa niemalże je łamiąc ze złości na wszystko wokół.
"Moje życie jest wypełnione izolacją
Kiedy próbuję ją z siebie wydusić, kończę z powrotem w samotności."
sobota, 15 lutego 2014
" I'll always be with you" 3
~ W końcu zostanie wyjaśniona ta tajemnicza historia zaginięcia Aoiego. Jeśli jest ktoś kto to w ogóle czyta to opowiadanie to przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Piszę wtedy kiedy mam wenę. I z góry przepraszam za błędy jeśli takowe się znajdą.
Według mnie wyszło beznadziejnie, no ale... miłego czytania.
Wpatrywałem się w Yuu z szeroko otwartymi oczami nie mogąc uwierzyć, że to On.. Nie odzywał się. Po prostu patrzył na mnie spod kosmyków włosów, a w Jego oczach mogłem dostrzec nigdy dotąd nieznany mi błysk. W jednej chwili szok przerodził się w wiele innych emocji takich jak smutek, żal, złość, a nawet i odrzucenie. Jednakże z drugiej strony miałem ochotę skakać z radości niczym dziecko. Ale nadal po głowie krążyły mi przeróżne pytania. Przede wszystkim.. Jak tutaj wszedł ? Po Jego zaginięciu na wszelki wypadek pozmieniałem zamki w drzwiach, aby nikt niepożądany się tutaj nie dostał. Myślałem wtedy, że jeśli ktoś coś zrobił Aoi'emu zarówno dobrze mógł zrobić i mi. Drżącą dłonią dotknąłem policzka starszego gitarzysty. Był wręcz nienaturalnie blady i zimny, a rysy Jego twarzy jakby się zmieniły.. albo miałem jakieś omamy, bo Go tak długo nie widziałem?- Kouyou... -Usłyszałem cichy szept tuż przy uchu i zaciskające się Jego ramiona na moim pasie. Znowu delikatnie zadrżałem lecz tym razem już nie ze strachu, a do moich oczu cisnęły się łzy. Nie mogąc wydusić z siebie ani słowa rozpłakałem się dając upust wszystkim swoim emocjom, które dusiłem w sobie od czasu zaginięcia Yuu. Czułem jak na sercu oraz na duchu robi mi się coraz lżej jednakże nie potrafiłem powstrzymać tych cholernych łez. Czułem się z tym... dziwnie. Nawet nie potrafię dobrać do tego odczucia odpowiedniego określenia, ale nie to było ważne. Najważniejsze było, że mój Yuu był przy mnie. Właśnie teraz. Mimo tego co czułem w tym momencie, że przepełniał mnie żal iż mnie zostawił na tak długo byłem w stanie wybaczyć Mu wszystko. Zbyt bardzo Go kochałem. Przez ten czas dotarło do mnie ile dla mnie znaczył oraz, że życie bez Niego nie ma sensu. Gdy nieco się uspokoiłem odsunąłem się minimalnie od starszego mężczyzny by móc spojrzeć w te oczy, w których zawsze się wręcz zatapiałem. Uwielbiałem Jego spojrzenie, które zawsze było pełne miłości, radości.. ale teraz.. widziałem w nich pustkę. Dziwną pustkę. Podobno oczy odzwierciedlają duszę człowieka jednakże na Jego twarzy gościł szczery uśmiech, za który byłbym w stanie oddać wszystko.
- Yuu... Boże, Yuu.. nie wierzę.. Wróciłeś.. naprawdę wróciłeś.. Gdzie byłeś? Dlaczego zniknąłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie samego..?! -Moja radość z każdymi kolejnymi pytaniami jakie Jemu zadawałem się ulatniała, a żal ponownie przepełnił mnie całego. Uśmiech z Jego twarzy nagle znikł, a zastąpił go smutek. Chwytając moją dłoń w swoją poczułem jak przez moje ciało przechodzi dreszcz. On nigdy nie miał tak zimnych dłoni.. A może znowu mi się wydawało ponieważ była zima? Yuu widząc to puścił moją dłoń i usiadł na kanapie poklepując miejsce obok siebie. Trochę przerażało mnie to, że do tej pory odezwał się tylko jeden raz. Szybko odrzuciłem tą myśl, przecież to głupota bać się swojego ukochanego.. Bo chyba mogłem Go tak nadal nazywać..?
Gdy tylko usiadłem obok skierowałem swoje wyczekujące odpowiedzi spojrzenie w Jego... ciemnoczerwone tęczówki? Ma soczewki czy ja rzeczywiście zaczynam widzieć różne dziwne rzeczy spowodowane ciągłym niewysypianiem się?
- Kouyou.. ja... nie wiem od czego zacząć.. Wiem, że jesteś na mnie zły. Wiem, że zwykłe przepraszam nawet na kolanach nic nie pomoże.. To nie zależało ode mnie... -Shiro wyglądał na zakłopotanego. Znałem się i to bardzo dobrze na ludziach, a zwłaszcza na Yuu. Wpatrywałem się w Niego zarówno z ciekawością jak i niezrozumieniem co widocznie zauważył, bo westchnął i zaczął się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu jakby szukając odpowiednich słów do tego co chce mi powiedzieć. -Kou... wiesz, że nigdy bym Cię nie okłamał, prawda? Obiecaj mi, że po tym co Ci teraz powiem nie uznasz mnie za osobę niespełna rozumu i nie powiesz, że robię sobie żarty.. ponieważ to co wydarzyło się tamtego dnia gdy nie wróciłem.. jest stu procentową prawdą chociaż ciężko w to uwierzyć..
Wsłuchując się z uwagą w potok słów mężczyzny zmrużyłem powieki zastanawiając się o co może chodzić, moja ciekawość rosła z każdą chwilą. Szepnąłem jedynie "obiecuję" i ujmując Jego dłoń w swoją splotłem razem nasze palce. Nie potrafiłbym uznać tego człowieka za wariata.. Yuu nigdy mnie nie okłamał. Nawet kiedy powstało Gazetto i dopiero co się poznaliśmy od razu zaufaliśmy sobie. Pamiętam jak wtedy miał pewne problemy rodzinne to z prośbą o jakąś radę zawsze kierował się do mnie. Nie odzywając się już słowem wtuliłem się z pewnego rodzaju niepewnością w Jego ciało wysłuchując tego co ma mi do powiedzenia.
* dwa miesiące wcześniej, Aoi
Gdy wyszedłem już ze studia uśmiechnąłem się pod nosem na samą myśl spędzenia wspólnie wieczoru z Kouyou. Dawno razem nie spędzaliśmy miło czasu. Terminy nas goniły, ciągłe sesje, wywiady oraz nagrania i próby przed koncertami. Kiedy wracaliśmy do domu byliśmy padnięci. Postanowiłem, że zrobię Mu miłą niespodziankę i przygotuję dla nas kolację. W wolnej chwili sporządziłem małą listę rzeczy jakie będą mi potrzebne i gdy tylko opuściłem budynek wytwórni ruszyłem w stronę sklepów. Same zakupy nie zajęły mi sporo czasu. Kierując się szybkim krokiem w kierunku metra zerknąłem na zegarek na swojej ręce wyliczając ile mniej więcej czasu zostało mi do powrotu młodszego gitarzysty. Niecałe cztery godziny. Powinienem się ze wszystkim wyrobić do perfekcji. Kiedy po niedługim czasie znalazłem się na stacji metra oparłem się plecami o słup i wyczekując pociągu rozejrzałem się ukradkiem. Prócz mnie jakieś kilkanaście metrów dalej było jeszcze kilka osób. Aż dziwne. Nie zaprzątając sobie już tym głowy spojrzałem do zawartości siatek trzymanych w rękach. Gdy tylko pociąg nadjechał od razu do niego wsiadłem i opuszczając lekko głowę pozwoliłem zasłonić kosmykom włosów moją twarz. Nie mając zbytnio co robić, a przecież jak głupi wpatrywał się w jedno i to samo miejsce nie będę zacząłem rozglądać się po siedzeniach mając nadzieję, że chociaż w taki sposób szybciej zleci mi czas. W pewnym momencie mój wzrok przykuł mężczyzna siędzący niedaleko mnie. Nie widziałem jak wyglądał, jakiego mógł być wieku. Ale wyglądał dość.. hm.. podejrzanie? Praktycznie nie było mu widać nawet czubka nosa. Zresztą.. u Reity też go nie widać. Gdy tylko pociąg zatrzymał się na odpowiedniej stacji, do której miałem już tylko około piętnastu minut do domu podniosłem się z miejsca i wsuwając jedną dłoń do kieszeni swojego płaszcza wysiadłem. Kiedy znalazłem się już na zewnątrz poprawiłem kołnierz chroniąc szyję przed wiatrem i ruszyłem w kierunku domu postanawiając skrócić drogę przed park. Kierując wzrok na zegarek na ręce, aby sprawdzić ile mi zostało do powrotu Kouyou w międzyczasie wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyciągając jednego wsunąłem go między wargi od razu odpalając zaciągnąłem się. Przyspieszając chód dopaliłem po kilku minutach papierosa do końca po czym wyrzuciłem go i wsunąłem obydwie dłonie do kieszeni. Park do małych nie należał, ale w ten sposób i tak szybciej znajdę się w domu niż miałbym zasuwać naokoło. W pewnym momencie usłyszem za sobą kroki, jakby ktoś biegł w moją stronę. Niezbyt się tym przejąłem. Wiele osób przecież przychodzi biegać po parku jednakże przez chwilę się zastanowiłem.. nie widziałem tutaj nikogo wcześniej. Pogoda do zbyt przyjaznych nie należała i szczerze powiedziawszy mało kogo się teraz widziało spacerującego. Odruchowo spojrzałem za siebie przez ramię i jakie było moje zdziwienie kiedy nikogo nie zobaczyłem. Rozejrzałem się wokół. Pustka. Wzdychając pokręciłem lekko głową idąc dalej w kierunku domu. Ostatnimi czasy mieliśmy dużo prób oraz nagrań przez co chodziłem niewyspany, więc podejrzewam, że to ze zmęczenia. Mając świadomość tego ile jeszcze mamy pracy miałem ochotę zaszyć się w domu, w łóżku, a najlepiej z młodszym gitarzystą. Na samą myśl o Nim uśmiechnąłem się pod nosem przy czym cicho westchnąłem. O tyle dobrze, że dzisiaj mamy piątek także przez weekend można odpocząć. Wpatrując się przed siebie i rozmyślając o tym jak można spędzić te dwa dni wolnego bez większego wysiłku fizycznego poczułem w pewnym momencie jak coś ciągnie mnie do tyłu za płaszcz, a w drugiej jak zasłania swoją lodowatą dłonią moje usta. Próbowałem się wyrwać lecz nie potrafiłem. Ten ktoś był ode mnie dwa razy silniejszy. W tym samym momencie poczułem jak coś wbija się w moją szyję. Niesamowity ból przeszedł przez całe moje ciało, miałem ochotę krzyczeć jednak nawet przestałem się szarpać. Z każdą sekundą traciłem siły, nogi zrobiły się niczym z waty ciągnąc mnie na ziemię. Gdy tylko mój napastnik się odsunął runąłem jak długi na ziemię. Słyszałem głos tego kogoś, ale tracąc powoli świadomość tego co się właśnie wokół mnie dzieje miałem wrażenie, że się oddala. Nic nie czułem. Ani bólu, ani zimna. Moje ciało w jednej chwili zrobiło mi się obce, a przed oczami ukazała się ciemność. Chciałem się poruszyć, ale nie mogłem. Więc to tak wygląda śmierć.. ?
Budząc się poczułem, że leżę na czymś.. miękkim. Otwierając powoli oczy pierwsze co ujrzałem to sufit. Krzywiąc się niemiłosiernie skupiłem swoje myśli na tym co działo się przed utratą przytomności. Pamiętam, że wracałem do domu przez park... ktoś mnie złapał.. coś mi zrobił... upadłem. Po krótkiej analizie moich ostatnich wspomnień poderwałem się do siadu i z paniką rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym właśnie się znajdowałem. Nie była to moja sypialnia ani żaden inny pokój w moim domu. Widząc, że obok łóżka na małej etażerce stoi lampka wyciągnąłem w pośpiechu rękę i ją zapaliłem. Jak się tu znalazłem? Kto mnie tutaj przyniósł? Jak oparzony zeskoczyłem z łóżka i podszedłem do okna, które było zasłonięte ciemnoczerwonymi zasłonami. Powoli je rozsunąłem mając nadzieję, że gdy wyjrzę na zewnątrz poznam chociażby okolicę w jakiej się aktualnie znajdowałem. Kiedy rozsunąłem zasłony zamrugałem z zaskoczeniem. Mimo iż było ciemno bez większego problemu dostrzegłem same drzewa. Dom w środku lasu? Albo przy lesie? Tokio nie jest... zalesione, że tak to ujmę. Aż się bałem jak daleko od miasta jestem. W tej samej chwili zorientowałem się, że jestem w samej bieliźnie. Zakląłem pod nosem i omiotłem wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu swoich ubrań. Już miałem ochotę wykrzyczeć na głos każdy wulgaryzm po kolei kiedy dostrzegłem na stoliku w samym kącie kartkę oraz poskładane ubrania.. na pewno nie należały do mnie. Podchodząc do mebla sięgnąłem po kartkę i przyjrzałem się starannemu pismu na niej "Tu masz ubrania. Kiedy doprowadzisz się do porządku zejdź na dół". Marszcząc brwi odłożyłem kartkę na stolik i sięgnąłem po pierwsze co leżało na owym stoliku. Ubraniami przyszykowanymi dla mnie okazała się czarna koszula, a do tego dobrane tego samego koloru spodnie. Po kilku minutach ubrałem się i założyłem swoje buty stojące tuż przy samym łóżku. Zerknąłem na niewielkie lustro wiszące na ścianie robiąc w jego stronę kilka kroków. Otworzyłem szeroko oczy przyglądając się swojemu odbiciu. Byłem.. blady niczym ta ściana. Zawsze miałem taką karnację lecz.. ta bladość była tak nienaturalna, że wyglądałem jak.. nieboszczyk. Tylko w ten sposób mogłem to porównać. Przekręcając głowę w bok poczułem lekkie pieczenie w miejscu na swojej szyi gdzie znajdowała się tętnica. Teraz mi się przypomniało, że w tym samym miejscu czułem nieziemski ból wtedy w parku. Przysuwając się jeszcze bliżej lustra by móc się lepiej przyjrzeć temu miejscu ujrzałem dwie niewielkie niemalże zagojone ranki. Wyglądało to tak jakbym miał ślady po prostu po dwóch jakiś dziurkach. Wykrzywiając usta w grymasie wpatrywałem się jeszcze przez dłuższą chwilę w swoje odbicie, a po chwili zamarłem. Rozchyliłem lekko wargi i dotknąłem opuszkami palców swoich... kłów. Ile ja spałem? Czy to jakiś durny żart, a wszystko zaraz okaże się ukrytą kamerą? Mając nadzieję, że są to jakieś sztuczne próbowałem je ściągnąć, ale nic z tego. Ręce mi drżały. Co się do cholery ze mną działo?! Wybiegłem z pokoju, a następnie zbiegłem na dół. W całym domu panowała ciemność. Zacząłem rozglądać się za drzwiami wyjściowymi chciałem wydostać się stąd jak najszybciej, wrócić do domu i zapomnieć o tym wszystkim. W pewnym momencie coś jakby przeleciało kilka centymetrów od mojej twarzy. Odsunąłem się aż po samą ścianę i z szeroko otwartymi oczami zacząłem rozglądać się wokół siebie zagryzając nerwowo dolną wargę.
- Hej, hej.. spokojnie.. dokąd to ci się tak spieszy? -Odwracając się po chwili w stronę skąd usłyszałem słowa jakiegoś mężczyzny mimowolnie zacisnąłem wargi. Był wyższy ode mnie gdzieś o głowę i o wiele bardziej umięśniony. Widząc jego uśmiech wmurowało mnie. On też miał.. kły.. Trafiłem do jakiegoś psychopaty, zajebiście.- Pewnie się zastanawiasz gdzie jesteś, co się stało i jak się tu znalazłeś. Mam rację? -Nie byłem póki w stanie wydobyć z siebie słowa. Na potwierdzenie jego słów kiwnąłem jedynie lekko głową z uwagą mu się przyglądając. Wskazał ręką na salon, u którego progu stał robiąc mi przejście. Opuszczając nieco głowę wszedłem do salonu i zająłem miejsce na dużej kanapie. Towarzysz zapalił niewielką lampkę i usiadł naprzeciw mnie w fotelu.
- Pozwól zatem, że odpowiem ci na pytania jakie cię w tym momencie męczą i to w skrócie. Jesteś poza obrzeżem Tokio. A co się stało.. zaatakował Cię wampir. Niedługo po tym znalazłem Cię leżącego w jakiś krzakach. Z twoich myśli mniej więcej wyczytałem, że jest osoba, która wiele dla Ciebie znaczy.. że potrzebujesz tego kogoś. Oj chłopie, byłeś na skraju tej linii, którą przekracza się tylko raz w życiu. Postanowiłem zatem dać Ci drugą szansę na to życue. -Opowiedział to tak spokojnie jakby nie mówił o niczym szczególnym, wręcz przeciwnie. Jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Spuszczając głowę podparłem ją na rękach i przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w podłogę z dokładnością analizując każde jego słowo. Wampir? Jaki wampir..? Myślałem, że takie coś istnieje tylko w filmach oraz książkach. Więc.. teraz ja też nim jestem? Nagle usłyszałem śmiech mężczyzny, który kręcił jedynie lekko głową na boki.
- Tak, teraz też nim jesteś. A poza tym wybacz mi, nawet się nie przedstawiłem. Jestem Naoki. -Podnosząc głowę skierowałem wzrok na niego i gdy wyciągnął swoją rękę w moją stronę z niepewnością ją uścisnąłem przy czym ciężko westchnąłem.- Ja jestem Yuu.
Naoki opowiedział mi później wszystko z dokładnością. Postanowił, że nauczy mnie jak to jest być wampirem...
Byłem już u niego miesiąc. Z każdym dniem zacząłem przyswajać się do `nowego życia`.. zacząłem dostrzegać rzeczy, które jako człowiek nigdy nie dostrzegałem. Strasznie mi się to podobało. Nauczyłem się również jak zdobywać.. krew. Kiedy byłem jeszcze człowiekiem i ktoś by mi powiedział, że przyjdzie do czegoś takiego uznałbym go za wariata. Co do picia krwi... ten głód jest nieporównywalny do tego jaki odczuwa człowiek. Wampir bez krwi jest w stanie wytrzymać najdłużej do trzech.. no góra czterech dni. Pewnego dnia gdy tak siedziałem na dachu domu Naokiego z nim samym wpatrywałem się w niebo, z którego zaczęły padać pierwsze płatki śniegu. Kiedy tylko widziałem śnieg od razu na myśl przychodził mi Kouyou. Jego blada cera oraz ta kruchość i delikatność ciała tak bardzo mi do niego dopasowała. Tęskniłem za Nim i to cholernie. Niestety jak się dowiedziałem, w życiu wampirów panują pewne zasady. Trzeba odciąć się od rodziny, przyjaciół.. swoich drugich połówek. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym. Naoki mi powiedział, że mogę doglądać co u Kou pod takim warunkiem kiedy mam stu procentową pewność, że mnie nie zobaczy dla przykładu.. wtedy kiedy śpi. Przystałem na to. Lepsze to niż... do końca.. Jego życia Go chociażby nie zobaczyć. Mijały kolejne dni. Drugi miesiąc. Nie mogłem już tego wytrzymać, nie potrafiłem. Bardzo polubiłem mojego nowego przyjaciela jednakże życie w środku lasu przestało mi odpowiadać. Chciałem wrócić do miasta, spróbować chociażby znów żyć jak człowiek chociaż jestem świadom tego, że do końca nie będzie wyglądać to tak jakbym chciał. Gdy Naoki powiadomił mnie, że ma coś do załatwienia u swojego znajomego również wampira na drugim końcu Japonii i wróci dopiero za kilka dni postanowiłem, że pod jego nieobecność jak najszybciej się stąd wyniosę. Tak też zrobiłem. Pozabierałem wszystkie swoje rzeczy i kilka godzin po wyjściu Naokiego wyszedłem, a właściwie... wybiegłem z domu. Jako wampir poruszałem się dość szybkim tempie także w Tokio byłem po niedługim czasie kiedy normalny przejazd zająłby mi pół dnia. Szczerze to ucieszyłem się gdy znów zobaczyłem tak bardzo znajome mi budynki, odetchnąłem. Brakowało mi i to strasznie mojego poprzedniego życia, na które tyle razy kiedyś narzekałem. Gdybym mógł odwiedziłbym wszystkich znajomych. Z racji tej, że znajdowałem się już w Tokio postanowiłem, że nie będę się zbytnio rzucać w oczy i owijając twarz do połowy szalem, a kapeluszem bardziej zakrywając twarz ruszyłem szybkim krokiem przez park gdzie zawsze przychodziłem z Kou spacerować. Miałem do niego w pewnym stopniu sentyment gdyż właśnie w tamtym miejscu pewnego słonecznego popołudnia dowiedziałem się o Jego uczuciach do mnie. Na samo wspomnienie tamtego dnia uśmiechnąłem się do siebie. W parku znalazłem się po kilkunastu minutach. Gdy śnieg zaczął prószyć westchnąłem jedynie i ruszyłem wolnym krokiem między drzewami chcąc po prostu usiąść na najbliższej ławce i wszystko przemyśleć. Zbyt wiele myśli w tej chwili przebiegało mi przez głowę bym od tak nagle poszedł do Kouyou i wszystko Mu wyjaśnił. W pewnym momencie zatrzymałem się i mrużąc powieki zacząłem z uwagą przyglądać się osobie, która siedziała teraz na tak dobrze znajomej mi ławce. Na ławce, na której często po wyczerpującym spacerze w lato siadałem z młodszym gitarzystą. Pierwszy raz odkąd jestem tym kim jestem mam styczność z istotą żywą, obawiałem się, że nad sobą nie zapanuję. Jako wampir miałem znacznie lepszy wzrok, słuch jak i węch. Gdy podszedłem jeszcze krok bliżej otworzyłem szeroko oczy mimowolnie przy tym rozchylając wargi. Nie spodziewałem się tego.. przede wszystkim nie spodziewałem się tutaj i do tego w tej chwili... Takashimy. Jeden głos w mojej głowie zaczął mi mówić żebym się wycofał natomiast drugi.. żebym podszedł do Niego. Ale jakby to wyglądało? Nie widział mnie od dwóch miesięcy, a tu tak nagle jak gdyby nigdy nic podchodzę bliżej i siadam obok? Jestem głupi. Stałem tak jeszcze przez kilka minut można by powiedzieć, że w osłupieniu bijąc się z własnymi myślami. Pomyślałem, że chociaż podejdę odrobinę bliżej, aby móc Mu się przyjrzeć. Jednakże nie było mi to dane. Śnieg pod moimi nogami skrzypiał niemiłosiernie tym samym zdradzając moją obecność. Moja wampirza intuicja kazała mi się po prostu stąd ulotnić i tak też zrobiłem. W mgnieniu oka znalazłem się kilkanaście metrów dalej chowając się za jednym z drzew, zza którego po niedługiej chwili wyjrzałem. Uciekł. W jednej chwili naszła mnie ochota by z całej siły rąbnąć się głową w to drzewo. Gdy Go teraz zobaczyłem zrozumiałem, że już dłużej tak nie wytrzymam. Muszę się z Nim zobaczyć, muszę Mu to wszystko wytłumaczyć..
* Uruha
Wpatrywałem się z szeroko otwartymi oczami dokładnie analizując każde wypowiedziane przez Niego słowo. Poczułem jak łzy niemiłosiernie cisną mi się do oczu. Starając się powstrzymać niechciane łzy wziąłem kilka głębszych wdechów po czym spojrzałem w Jego tęczówki zaciskając dłonie na materiale swojej koszulki.
- Yuu, cholera.. jeśli myślałeś, że wciśniesz mi taką bajeczkę dla małych dzieci to jesteś w błędzie! Mogłeś wymyślić lepszą wymówkę albo najlepiej przyznać się do tego, że masz kogoś innego! Wyjdź stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy.. -Mówiąc to wstałem i odsunąłem się aż po samą ścianę zaciskając nerwowo wargi. Jednakże Shiro nie ruszył się z miejsca. Pomasował skronie opuszkami palców ciężko przy tym wzdychając i przez kilka sekund wpatrywał się w podłogę. Zanim zdążyłem zareagować znalazł się tuż przy mnie i przyszpilił moje ręce do ściany zaciskając mocno swoje dłonie na moich nadgarstkach. Jęknąłem żałośnie starając się wyswobodzić z tego uścisku co okazało się niesamowicie trudne, a wręcz niemożliwe do wykonania gdyż Jego siła była.. nad ludzka. On nigdy nie był tak silny.
- Kouyou, przestań się szarpać! Uspokój się, nic Ci przecież nie zrobię.. Nie wierzysz mi, więc teraz chcę Ci to udowodnić.. Nie bój się, proszę..
Przestałem się szarpać i spojrzałem Mu w oczy czekając na to jak chce mi udowodnić to, że jest.. wampirem. Zastygając w całkowitym bezruchu wpatrywałem się jak rozchyla wargi spomiędzy, których wystają długie białe kły. Yuu puścił mnie i postukał paznokciem w jeden z kłów nie odrywając ani przez chwilę swojego spojrzenia ode mnie.
- I co? Wyglądają Ci na sztuczne? -Pokręciłem przecząco głową i wróciłem z powrotem na kanapę podkulając kolana pod brodę. Starszy gitarzysta usiadł tuż obok mnie i ciasno objął mnie swoimi ramionami muskając przy tym wargami moją skroń przez co zadrżałem. Niepewnie podniosłem głowę i spojrzałem na Niego w międzyczasie przygryzając nerwowo wargę zastanawiając się.. co jeśli to wszystko to jest prawda? Nie.. On nie potrafiłby mnie okłamać. Nigdy tego nie zrobił. Zresztą.. nie wyglądało mi to na jakiś chory żart. Wzdychając pod nosem wczepiłem się w Jego ramiona zaciskając powieki. Siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższą chwilę, z każdą sekundą gdy czułem ten uspokajający dotyk starszego przestałem myśleć o tym, że jest.. inny. Że nie jest po prostu człowiekiem. Odrzucając te wszystkie myśli starałem się skupić na tym, że wrócił. To było najważniejsze. Teraz zacząłem się cieszyć, że nadal o mnie pamiętał.
- Yuu.. kocham Cię.. Nie zostawisz mnie już więcej, prawda? Teraz już będzie wszystko dobrze.. -Zapytałem cicho w obawie, że znów mógłbym Go stracić. Tego bym nie zniósł. Starszy gitarzysta nic nie odpowiedział. W odpowiedzi tylko wtulił mnie mocniej w swoje ramiona i zaczął szeptać czułe słowa do ucha. Nie potrafiłem zrozumieć tego co do mnie mówił, czułem jak moje powieki z każdą chwilą robią się coraz cięższe aż w końcu odpłynąłem.
"Tsuyokunaritai hitori de ikiru tsuyosa wo.
Hontou wa uragirareru no ga kowai dake.
Nigete bakari ja nani hitotsu kawaranai to.
Wakatte iru no ni kawarenu boku ga iru. "
niedziela, 29 grudnia 2013
" I'll always be with you 2"
Ostatnimi czasy często śniły mi się koszmary. Często budziłem się w nocy po kilka razy przez to coraz częściej się nie wysypiałem i gdy chłopaki przyjeżdżali w ciągu dnia w odwiedziny to wręcz zasypiałem przy nich na siedząco. Martwili się i to chyba jak jeszcze nigdy, a ja miałem wyrzuty sumienia, że to wszystko moja wina. Z dnia na dzień czułem się coraz okropniej, brak Yuu przygnębiał mnie coraz bardziej. Na jedzenie nie mogłem już nawet patrzeć jedyne co mi pomagało to wypalana dziennie paczka papierosów.- Kouyou... zjedz coś w końcu.. Czy Ty się w ogóle widzisz ? Widzisz co się z Tobą dzieje ?! -Kładąc głowę na stole zakryłem dłońmi uszy i zamknąłem oczy nie chcąc słuchać darcia się Rukiego. Każdy zaczynał już powoli tracić do mnie cierpliwość, nie chciałem nikogo słuchać. Marudzili, że zamknąłem się w sobie i nie dopuszczam nikogo kto chce mi pomóc do siebie. Twierdzili, że przez ostatnie tygodnie stworzyłem wokół siebie mur przez, który nie można się przebić. Trudno. Byłem im wdzięczny, że starali się abym jeszcze jakoś funkcjonował, ale naprawdę zaczynałem mieć już dość ciągłego traktowania mnie jak dziecko i stania mi przez cały czas nad głową. Chłopaki widząc, że nie można dojść ze mną do porozumienia westchnęli ze zrezygnowaniem i wyszli, rzucając na odchodne że jakby co mam do któregoś z nich zadzwonić. Kiedy drzwi się zamknęły wstałem i odetchnąłem głęboko ciesząc się, że mam w końcu spokój. Podchodząc do drzwi zamknąłem je i poszedłem do salonu po drodze przeciągając się. Nie wychodziłem z domu już od dłuższego czasu i gdy tak stanąłem przy oknie wpatrując się w śnieg na zewnątrz postanowiłem trochę się przewietrzyć. Zawsze lubiłem zimę. W zimowe wieczory wychodziłem z Yuu na spacer, by później wrócić przemokniętym do suchej nitki przez ciągłe wrzucanie się w śnieg i bitwy na śnieżki. Uśmiechnąłem się pod nosem na samo wspomnienie tamtych chwil po czym skierowałem wzrok na zegar wiszący na ścianie. Nie było późno, a na dworze zaczęło się już powoli ściemniać. Niewiele się zastanawiając poszedłem się ciepło ubrać.
Zamykając za sobą drzwi od domu wsunąłem portfel, klucze oraz telefon do kieszeni po czym wolnym krokiem ruszyłem w kierunku pobliskiego parku mając w planach zahaczyć jeszcze o sklep. Musiałem kupić sobie kilka paczek papierosów żeby się nie fatygować zbytnio przez najbliższe dni. Gdy kupiłem już to co chciałem poprawiłem szalik, którym miałem owinięty wokół szyi idąc powoli w stronę parku i rozglądając się przy tym wokół. Kompletne pustki na ulicach ani żywej duszy. Nawet to i lepiej, nie chciałbym jakieś nieprzyjemnej sytuacji. Będąc już na miejscu usiadłem na ławce między drzewami, na którą niegdyś w letnie dni przychodziłem z Yuu. Unosząc lekko głowę spojrzałem w niebo zagryzając przy tym nerwowo wargę. Nie mogłem przestać o Nim myśleć... nawet na chwilę. Podkulając kolana pod brodę westchnąłem i przymykając powieki zacząłem nucić pod nosem tylko sobie znaną melodię aż w pewnym momencie usłyszałem cichy szmer kilka metrów za mną jakby ktoś powoli zbliżał się w moją stronę. Owy szmer raczej nie przypominał jakiegokolwiek zwierzęcia. Otwierając powoli oczy rozejrzałem się po parku czy w razie znalazłby się świadek mojej rychłej śmierci. Musiałem przyznać, bałem się. Jest już ciemno, w parku prócz mnie i owej osoby za mną nikogo nie było także nawet jakbym zaczął krzyczeć nikt by mnie pewnie nie usłyszał. Zastanawiałem się czy zerwać się z tej ławki i zacząć biec jak najszybciej w stronę domu czy siedzieć i czekać na... Przygryzając wargi chciałem się ruszyć, ale strach mi nie pozwalał. Czułem z każdą chwilą jak moje serce bije coraz szybciej. W pewnym momencie gdy odniosłem wrażenie, że dzieli mnie tylko kilka centymetrów od tej osoby zerwałem się z miejsca i obróciłem za siebie. Nikogo nie było. Cisza. Jedyne co można było usłyszeć to przejeżdżające w oddali samochody. Nie chcąc już dłużej tutaj być zacząłem biec ile sił w nogach do domu, w którym znalazłem się po niecałych piętnastu minutach. Wchodząc do środka zamknąłem drzwi na zamek dodatkowo przekręcając klucz od środka. Zapalając światło w przedpokoju oparłem się plecami o ścianę, po której powoli zsunąłem się siadając następnie na podłodze.Nie wiedziałem co mam myśleć o tym co spotkało mnie kilkanaście minut temu. Gdybym teraz zadzwonił i powiedział to chłopakom pewnie stwierdziliby, że to z przemęczenia już zaczynam schizować. Poza tym.. od jakiegoś czasu kiedy cierpię na ten niespokojny sen budząc się po kilka razy w ciągu nocy mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Po dłuższej chwili wstając powiesiłem kurtkę wraz z szalikiem na wieszaku i chowając następnie buty do szafki skierowałem się do łazienki. Podszedłem do lustra przy czym wręcz niemiłosiernie skrzywiłem się na swoje odbicie w nim.
- No Kouyou... jeszcze trochę, a wylądujesz w pokoju bez klamek.. -Mruknąłem do siebie po czym rozbierając się ułożyłem wszystkie ciuchy na szafce i wskoczyłem pod prysznic odkręcając ciepłą wodę. W jednym momencie jakby wszystko gdzieś ze mnie uleciało. To przyjemne ciepło sprawiło, że chociaż na krótką chwilę zapomniałem o wszystkim. Z cichym westchnieniem oparłem się plecami o szybę kabiny całkowicie się odprężając. Jednakże po niedługiej chwili się otrząsnąłem, bo nie chciałem mimo wszystko po wyjściu wyglądać jak jedna wielka wysuszona rodzynka. Szybko się umyłem, opłukałem i wychodząc spod prysznica zakręciłem wodę sięgając następnie po duży mięciutki ręcznik. Szczelnie się nim owinąłem w międzyczasie wrzucając ubrania do kosza na pranie. Po chwili poczułem nagły przeciąg i dreszcz przechodzący przez moje ciało. Jak to możliwe.. ? Przecież drzwi są zamknięte, a ja nie otwierałem żadnych okien. Gdy już chciałem wyjść z łazienki przeciąg ustał. Wychodząc z pomieszczenia podszedłem do drzwi wyjściowych sprawdzając czy są zamknięte. Gdy się okazało, że są tak samo jak i okna w całym domu rozejrzałem się wokół zdezorientowany. Nigdy wcześniej podobna sytuacja nie miała miejsca. Wchodząc do sypialni podszedłem do szafy i wyciągając sobie rzeczy, które służyły mi za piżamę w postaci nieco przydużej koszulki oraz bokserek wróciłem do łazienki. Ubrałem się oraz wysuszyłem włosy, które robiły mi na złość pusząc się. Yuu zawsze się ze mnie śmiał gdy stałem przed lustrem niemal klnąc na nie, kiedy nie chciały się układać. Mrucząc coś do siebie pod nosem poszedłem do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. W międzyczasie gdy woda się zaparzała poszedłem do przedpokoju po wcześniej kupione papierosy. Wracając do kuchni zalałem kawę wrzątkiem i dolałem do niej odrobinę mleka. Tak, nie ma to jak picie kawy na wieczór. Jednakże dzisiaj tak dla odmiany postanowiłem urządzić sobie mały seans filmowy. Ostatnimi czasy nawet nie włączałem telewizora nie mówiąc już dopiero o laptopie, nie czytałem również żadnej prasy. Wiedziałem jednak i to doskonale co się dzieje w Japonii głównie dzięki Yutace i Takanoriemu. Młodszy kiedy do mnie przychodzi to nawet gdy rozmawiamy nie potrafi oprzeć się pokusie siedzenia na tym twitterze. Yuu również często dodawał na nim wpisy głównie po pijanemu. Jak dobrze, że ja nie mam tam konta, nie chciałbym wiedzieć co mógłbym wypisywać pod wpływem alkoholu.. Siadając w fotelu złapałem za ucho kubka i upijając kilka małych łyków w międzyczasie sięgnąłem po pilota i włączyłem telewizor. Skacząc po kanałach po chwili zostawiłem na jakimś horrorze akurat zaczynającym się. Uwielbiałem je oglądać. Jak miałem iść do kina to jedynie na horror lub ewentualnie na jakiś film akcji. Rzadko kiedy się zdarzało komukolwiek udać zaciągnąć mnie na coś innego. Nawet Yuu nie chciał ze mną na nie patrzeć. Echh.. znowu Yuu... Wzdychając cicho odstawiłem już do połowy pusty kubek z kawą na stolik i skupiłem się na oglądaniu filmu, który przyznam szczerze niezbyt mnie zaciekawił. Lubiłem filmy, które trzymały w napięciu i, w których cały czas się coś działo. Wyłączając telewizor odłożyłem pilot na stolik obok i kuląc się zamknąłem oczy czując jak odpływam już powoli w krainę Morfeusza. Nawet nie miałem siły by się ruszyć i przenieść do sypialni. Trudno, najwyżej rano obudzę się cały obolały. W pewnym momencie znowu czułem na sobie te cholerne uczucie, że ktoś mnie obserwuje. To samo co każdej nocy i w parku.. Jak ręką odjął odechciało mi się spać jednakże bałem się otworzyć oczy. Tylko dlaczego ? Przecież jestem sam w domu, wszystkie drzwi i okna pozamykane także niemożliwe by ktokolwiek mógł się dostać do środka. Znowu mam urojenia. Znowu słyszę ciche kroki dochodzące ze strony wejścia do salonu. Kurwa mać. To nie mogą być żadne urojenia. W tej ciszy prócz kroków nieznanego mi osobnika znowu słyszałem bicie własnego serca. Nagle kroki ucichły. Uchylając po chwili lekko powieki spojrzałem w ciemny ekran telewizora mając nadzieję, że ujrzę w nim tylko swoje odbicie. Co prawda jedynym oświetleniem w salonie była lampa stojąca w samym rogu pomieszczenia jednak można było w odbiciu zobaczyć wszystko. Ktoś całkowicie odziany w czerń stał w drugim kącie tam gdzie światło już nie dochodziło i wiem, że patrzył na mnie, bo blask Jego oczu mogłem dostrzec w ekranie jednak twarz miał zasłoniętą kosmykami włosów jak i szalem. Miałem wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy. Tysiące pytań i różnych najczarniejszych scenariuszy przechodziło mi w tym momencie przez głowę. Jak ten ktoś się tutaj dostał.. ? Jak to możliwe, że go w ogóle nie słyszałem.. ? Poruszał się tak cicho.. Poczułem gulę w gardle, zacząłem cały się trząść, a do moich oczu napłynęły łzy rozmazując obraz. Nigdy się tak nie bałem jak w tej chwili. Jeśli ten ktoś ma zamiar pozbyć mnie życia to żałuję, że chociaż nie pożegnam się z przyjaciółmi.. wyszli ode mnie poddenerwowani z racji tej, że przestałem o siebie dbać.. Ciekawe czy gdyby Yuu był tutaj teraz to czy taka sytuacja miałaby miejsce... W pewnym momencie postanowiłem zaryzykować i się odezwać gdyż mimo iż nic dokładnie nie widziałem przez łzy widziałem rozmazany zarys postaci.
- Kim jesteś i czego chcesz.. ? -Zapytałem cicho drżącym głosem zaciskając przy tym mocno palce na brzegach fotela. Nie chciałem się odwrócić, zbyt bardzo opanował mnie strach bym mógł zrobić jakikolwiek ruch. Zapewne gdyby mnie zaatakował nie zdążyłbym uciec. Nie odpowiedział. Zdenerwowałem się i postanowiłem ponowić pytanie.- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz.. ?! -Nadal panowała cisza. Przez to napięcie z każdą chwilą było mi coraz bardziej gorąco, a moje serce biło tak szybko jak chyba nigdy wcześniej. Po chwili ciemna postać poruszyła się robiąc kilka niewielkich kroków w moją stronę. W ułamku sekundy ten ktoś znalazł się tuż przy mnie i objął mnie mocno swymi ramionami. Krzyknąłem tak głośno, aż zabolało mnie gardło. Żałowałem w tym momencie, że ten dom znajduje się nieco dalej od innych. Zacisnąłem powieki i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Jednak nic nie nastąpiło. Owy mężczyzna po prostu trzymał mnie w swoich ramionach i zaczął.. gładzić uspokajająco po plecach. Ten dotyk był mi jakby znany, a zarazem zupełnie obcy. Mój strach nagle gdzieś uleciał, a zastąpił go szok. Więc jednak dzisiaj nie umrę.. ? Z jednej strony ulga, ale z drugiej kim On jest ?! W pewnym momencie nie wytrzymałem i z całej siły odepchnąłem Go od siebie przez co wylądował na podłodze przewracając przy tym stolik. Korzystając z okazji szybko wstałem i podbiegłem do ściany włączając górne światło. Stając w progu na wszelki wypadek by móc uciec patrzyłem na mężczyznę zbierającego się z podłogi z szeroko otwartymi oczami. Ten po chwili stanął na równe nogi i patrząc na mnie jedną ręką odgarnął sobie kosmyki włosów do tyłu, a drugą szal zasłaniający mu jej połowę. Czułem jak nogi się pode mną uginają i jak robi mi się słabo. Lecąc na podłogę zacisnąłem mocno powieki czekając na uderzenie... znowu poczułem te silne ramiona ciasno mnie obejmujące chroniąc przed upadkiem, które jak się okazało należą do... mojego zaginionego Yuu...
"Samotność skąpana czerwonym śmiechem
w cicho cieknącym obłędzie
Nieczyste oczy, które zapomniały snu
nie mogą nawet zobaczyć jutra .."
piątek, 27 grudnia 2013
" I'll always be with you.."
Pairing : Aoi x Uruha
Gatunek : fantasy
Ostrzeżenia : Po co to ? I tak jak napiszę, że mogą pojawić się wulgaryzmy czy sceny łóżkowe to i tak to nikogo nie zrazi aby przeczytać.
Części : 1/? - nie mam pojęcia na ile to wyjdzie.
Opowiadanie w większości będzie z perspektywy Uru.
Miłego czytania! I przepraszam z góry za błędy jeśli takowe się znalazły.
Siedziałem na parapecie w salonie w moim... nie.. w naszym domu. Moim i Yuu. Byliśmy ze sobą już od ponad dwóch lat. Mimo wielu kłótni i nieporozumień, które miały miejsce w naszym związku układało nam się całkiem nieźle. Mogę nawet powiedzieć, że idealnie. Niczego innego nie byłem kiedykolwiek tak pewny jak tego, że to właśnie On był tym, na którego czekałem całe życie. Nikt mi nigdy nie poświęcał tyle uwagi, nie dawał tyle miłości, poczucia bezpieczeństwa i nie dbał o to bym był szczęśliwy jak właśnie Shiroyama. Potrafiliśmy się czasami zrozumieć nie używając nawet słów, same spojrzenie drugiej osoby wystarczyło aby wiedzieć czego potrzebuje. Niestety nagle to wszystko prysnęło niczym bańka mydlana. Piękny sen, z którego nigdy nie chciałem się obudzić skończył się pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia wspólnych spędzonych chwil, zapach Jego perfum oraz złudzenie dotyku i ciepła, które zawsze były dla mnie jak lek na ukojenie rozszarpanych nerwów. Wpatrując się przez szybę w wirujące płatki śniegu otarłem pojedyncze łzy spływające z moich policzków zastanawiając się.. dlaczego ? Dlaczego mój ukochany zniknął bez żadnego słowa wyjaśnienia, a co najgorsze.. zostawiając wszystkie swoje rzeczy...
Zatem cofnę się teraz wspomnieniami dwa miesiące wcześniej kiedy to postanowił opuścić studio oznajmiając nam wszystkim, że ma kilka ważnych spraw do załatwienia na mieście i, że raczej już dzisiaj nie wróci nic nagrywać. Liderowi nie spodobało się to wtedy z racji tej, że mieliśmy nagrywać piosenki na nową płytę, a data jej premiery zbliżała się wielkimi krokami. Cóż.. nie pytaliśmy o szczegóły, nawet ja nie wiedziałem, że ma coś do załatwienia. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim lecz tym razem tak nie było. Podchodząc wtedy do mnie szepnął mi do ucha, że kiedy już wrócę będzie na mnie czekał w domu. Żegnając się ze mną czułym pocałunkiem, a resztą chłopaków krótkim 'cześć' wyszedł, a my wróciliśmy do pracy. Jednakże kiedy późnym popołudniem wróciłem do domu nie zastałem Go w nim. Dzwoniłem, pisałem.. nie odbierał. Nie dostałem również żadnej odpowiedzi na wysłane wiadomości. Wydzwoniłem chłopaków i wszystkich naszych znajomych jednak nikt Go nie widział, ani nie wiedzieli gdzie może być. Pomyślałem wtedy, że mogło Mu się coś przedłużyć i z tą myślą poszedłem spać gdyż byłem bardzo zmęczony. Budząc się kilka godzin później omiotłem zaspanym wzrokiem sypialnię kierując wzrok na miejsce obok siebie. Ani nie ruszone. Zerwałem się z miejsca postanawiając sprawdzić czy może jest w innej części domu. Głucha cisza. Ciemność. Nic nie wskazywało na to, aby przez ten czas kiedy ja spałem Yuu mógłby wstąpić chociaż na chwilę. Chwyciłem za telefon ponawiając połączenia do wszystkich znajomych. Usłyszałem to samo co wcześniej wraz ze słowami pocieszenia, że na pewno wróci. Akira, Takanori i Yutaka postanowili do mnie przyjechać kiedy usłyszeli przez telefon mój łamiący się głos poza tym sam ich poprosiłem aby mnie odwiedzili. Nienawidziłem samotności.. Bałem się jej wręcz panicznie. Czekając na przyjaciół sprawdziłem czy chociaż jest co w domu do jedzenia. Rzadko kiedy ja bądź starszy gitarzysta coś gotowaliśmy sami ze względu na to, że nasze umiejętności kulinarne nie były jakieś wybitne. Przeważnie coś zamawialiśmy, szliśmy na miasto coś zjeść bądź Yutaka nam coś przywoził mimo iż uparcie staraliśmy się Mu wmówić, że nie ma takiej potrzeby. Kochany Kai.. robił za taką mamę dbającą o swoje ukochane dzieci. Od lat się zastanawiam skąd ten facet ma taką cierpliwość do wszystkiego. Wyciągając z szafki słodycze w postaci ciastek różnego rodzaju zaniosłem je do salonu i siadając na kanapie wyczekiwałem gości. Po kilkunastu minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstając podbiegłem szybko do nich z cichą nadzieją, że może to Yuu przyjechał przed nimi i gdy Ci zobaczą, że już jest w porządku będą musieli się pofatygować z powrotem do domów. Gdy otwierając drzwi ujrzałem przed sobą zmartwione twarze chłopaków, którzy od razu wpakowali się do środka westchnąłem zawiedziony i razem z nimi usiadłem w salonie rozpoczynając dyskusję na temat zniknięcia Yuu. Byli zdziwieni kiedy powiedziałem im, że wszystkie rzeczy starszego zostały na swoich miejscach. Rozmawialiśmy do późna postanawiając, że jeśli Shiro nie da znaku życia ani nie pojawi się do południa następnego dnia to zgłosimy zaginięcie na policję. Kiedy chcieli już wyjść uparcie zatrzymałem ich prosząc aby zostali na noc. Nie to nie było tylko spowodowane tym, że nie chciałem być sam. To znaczy było i to w nawet dużej mierze, ale martwiłem się o nich. W tej chwili przez głowę przechodziły mi najgorsze myśli.. Jeśli stałoby się coś któremuś z nich to obwiniałbym się za to do końca życia, że pozwoliłem by wyszli o takiej porze. Tokio stanowczo nie jest bezpieczne nocą. W domu prócz sypialni mojej i Yuu znajdowały się jeszcze dwa pokoje gościnne z czego jedno było rozkładane dla trzech osób, a w drugim pokoju dla dwóch. Czasami się zdarzało, że urządzaliśmy jakąś domówkę dlatego takie łóżka okazały się bardzo przydatne kiedy ktoś był delikatnie mówiąc nawalony i nie był w stanie iść nie mówiąc już o wsiadaniu za kółko. Takanori z Akirą zajęli te dla dwóch osób, a Kai dla trzech. Zapewne gdyby nie to jaka jest teraz sytuacja cieszyłby się jak małe dziecko, bo jak zawsze twierdził jest to najwygodniejsze łóżko na jakim dotychczas spał. Ja również poszedłem się położyć jednakże nie potrafiłem zasnąć. Leżąc wpatrywałem się w okno trzymając przy sobie blisko telefon modląc się przy tym o jakikolwiek znak życia od Yuu. Przez ten czas dzwoniłem jeszcze po kilkanaście razy, ale wciąż nie odbierał. Zasnąłem dopiero wtedy kiedy zaczęło się już robić jasno na dworze. Budząc się po jakimś czasie pierwsze co zrobiłem to spojrzałem na wyświetlacz komórki. Było grubo po 13. I nadal ani jednej wiadomości czy nieodebranego połączenia. Przetarłem wierzchem dłoni piekące oczy od zbierających się w nich łez i wstając wyszedłem z sypialni. Jak się okazało wokalisty z basistą już nie było, ale został Yutaka. Gdy tylko przypilnował abym coś zjadł co zajęło trochę czasu gdyż z tych nerwów miałem problem z jedzeniem pojechał razem ze mną zgłosić na policję zaginięcie. Po jakiś trzech godzinach odwiózł mnie do domu przepraszając, że nie może ze mną dłużej zostać po czym pojechał do PSC zgłaszając im, że Yuu zniknął tym samym zawieszając działalność zespołu. Wspólnie z chłopakami i naszym menedżerem postanowiliśmy, że póki co tak będzie najlepiej. Chociaż nie wyobrażałem już sobie Gazetto bez Niego. Nie potrafię sobie wyobrazić by ktokolwiek inny mógł Go zastąpić. Od tamtego dnia moje życie straciło sens. Wszystko co kochałem i było dla mnie najważniejsze zaczęło się w jednej chwili walić.. Policja po dziś dzień nie znalazła śladu po starszym. Nie znaleźli nic co mogłoby wskazywać na to, że gdzieś wyjechał, bo przecież wszystkie Jego rzeczy zostały na swoim miejscu. Wracając do chwili obecnej.. niedawno byłem w naszej sali prób żeby przywieźć do domu wszystkie swoje gitary jak i Shiro. Teraz siedzę w dość dużym pokoju, który zawsze służył nam za przechowywalnię instrumentów jak i taką małą salkę, w której czasami nagrywaliśmy to co stworzyliśmy z nudów i ćwiczyliśmy. Pamiętam jak ten dom kupiliśmy wspólnie. Szukaliśmy takiego przestrzennego, z którego mielibyśmy również blisko do centrum i takiego co ma zarazem kilka pokoi. Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym się tutaj wprowadziliśmy. To w sumie było niedługo po tym kiedy się związaliśmy. Odrywając swoje spojrzenie od białego puchu za oknem zszedłem z parapetu i sięgnąłem po paczkę papierosów leżącą na stoliku po czym kładąc się na kanapie w międzyczasie wyciągnąłem z niej jednego wsuwając go między wargi następnie odpalając zaciągnąłem się z rozkoszą używką. Papierosy były teraz jedyną rzeczą, która potrafiła mnie uspokoić. Jeszcze dwa miesiące temu były to silne ramiona Yuu i ciepło bijące od Niego, a teraz.. echh. Dopalając po chwili papierosa do końca wpatrywałem się w sufit rozmyślając o tym co dalej.. Przestałem w to wierzyć, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Go chociażby na oczy. Nie wierzyłem w to, że mógłby zostawić mnie z własnej woli, bo przecież powiedział tamtego nieszczęsnego dnia, że będzie na mnie czekać gdy wrócę.. Po co miałby to mówić gdyby chciał mnie zostawić ?! Chowając twarz w poduszce, którą miałem pod głową rozpłakałem się niczym małe dziecko.. byłem bezsilny.. nie miałem już ochoty na cokolwiek. Nie chciałem już robić tego co kocham, nie mogłem nawet patrzeć na mój ukochany instrument jakim była gitara. Razem ze starszym gitarzystą odeszło wszystko. Co prawda pozostali mi jeszcze Rei, Ruki i Kai, ale już sami wyglądali jak cienie tych osób, które znałem.. Co któryś dzień wpadali do mnie by dotrzymać mi towarzystwa, zobaczyć jak się czuję, pomóc ogarnąć dom albo przypilnować żebym nie wpadł w anoreksję. Tanabe już o to w szczególności dbał niemal codziennie przywożąc mi coś ze swoich specjałów. Lubiłem dania przygotowywane przez niego i mimo, że naprawdę nie miałem ochoty jeść to jadłem.. Wiedziałem, że gdybym to olał mogłoby to źle się dla mnie skończyć, a nie mogłem za nic w świecie zostawić przyjaciół. Rodzina to już dawno mnie olała gdy dowiedzieli się, że nie interesują mnie kobiety także gdyby coś mi się stało nawet nie kiwnęliby palcem w tej sprawie. Rozmyślając tak na moim dotychczasowym życiem poczułem jak moje powieki z każdą chwilą robią się coraz cięższe. Nie chcąc zasnąć na kanapie leniwie się z niej podniosłem i ruszyłem wolnym krokiem do sypialni zgaszając po drodze wszystkie światła oraz sprawdzając czy drzwi wejściowe są zamknięte. Będąc już w sypialni ściągnąłem niedbale spodnie oraz koszulkę i w samej bieliźnie wręcz rzuciłem się na łóżko nakrywając się puchową kołdrą. Leżąc w tej pozycji przez dłuższą chwilę spoglądałem na puste miejsce obok siebie. Czując łzy wręcz cisnące się do oczu zacisnąłem powieki kuląc się na łóżku.
- Yuu.. tak bardzo mi Ciebie brakuje..- Wyszeptałem nie wiedząc nawet, w którym momencie odpłynąłem. Śnił mi się Yuu. Uśmiechał się do mnie przytulając mnie. To było takie realne.. ten sen wydał mi się najprzyjemniejszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać od tych kilku tygodni, aż do momentu kiedy mój wyśniony Aoi zaczął się rozpływać, ponownie pozostawiając chłód po sobie... Nie, Yuu.. ! Proszę, nie zostawiaj mnie.. ! Yuu...!
Zamek w drzwiach nagle się przekręcił, a one uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Do środka bezszelestnie wszedł mężczyzna ubrany cały na czarno co idealnie wpasowało się z jego kruczoczarnymi włosami. Ciemna koszula opinająca tors mężczyzny podkreślała dodatkowo jego nienaganną sylwetkę. Zamykając za sobą drzwi skierował się w stronę swojej... sypialni. Widząc spokojną twarz swojego ukochanego delikatnie się uśmiechnął lecz ten uśmiech znikł równie szybko co się pojawił. Właśnie.. Czy nadal mógł Go nazywać swoim ukochanym? Zagryzając dolną wargę ostrożnie usiadł na brzegu dużego łóżka po tej stronie, którą zawsze zajmował i skierował wzrok na młodszego gitarzystę śpiącego spokojnie całego opatulonego kołdrą. Słysząc jak ten po chwili przez sen szepcze jego imię z rozpaczą w głosie poczuł nagle ukłucie w klatce piersiowej, w miejscu gdzie jeszcze dwa miesiące temu biło jego serce. Nie chciał aby to tak się potoczyło, ale nie miał na to najmniejszego wpływu. Nie chciał, żeby ten, który odmienił całe jego życie, sprawił, że stał się innym człowiekiem cierpiał. Tyle zawdzięczał temu, który pogrążony był teraz we śnie biorąc pod uwagę to, że już nigdy Mu nie powie jak bardzo ważny był, jest i będzie dla niego. Zawsze starał się, aby Kouyou był szczęśliwy i nie musiał się niczym martwić. Obserwował Go każdej nocy od tamtego felernego dnia.. każdej nocy cicho wkradał się do mieszkania i siedział przy Nim do momentu kiedy nie zaczął się budzić. Wtedy w jednej chwili znikał by pojawić się następnej nocy. Tak było i tym razem. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej tuż obok łóżka. Dochodziła godzina 7, młodszy zaczął się budzić. W ułamku sekundy znalazł się cztery metry dalej. Odkąd tylko pamiętał Kou należał do grupy osób, które wcześniej się budziły, a chodziły późno spać i do tego wstawały wyspane. Zawsze Go za to podziwiał. Stając w progu sypialni rzucił ostatni raz swoje spojrzenie na Niego przeciągającego się na łóżku oraz przecierającego oczy po czym zniknął bez żadnego szmeru zamykając za sobą drzwi i zostawiając tak nic nieświadomego Kouyou, który analizując swój sen schował twarz w dłoniach uporczywie kręcąc głową na boki nadal nie mogąc uwierzyć, że nie ma przy Nim Yuu... w to, że już Go nigdy nie zobaczy..
Gatunek : fantasy
Ostrzeżenia : Po co to ? I tak jak napiszę, że mogą pojawić się wulgaryzmy czy sceny łóżkowe to i tak to nikogo nie zrazi aby przeczytać.
Części : 1/? - nie mam pojęcia na ile to wyjdzie.
Opowiadanie w większości będzie z perspektywy Uru.
Miłego czytania! I przepraszam z góry za błędy jeśli takowe się znalazły.
Siedziałem na parapecie w salonie w moim... nie.. w naszym domu. Moim i Yuu. Byliśmy ze sobą już od ponad dwóch lat. Mimo wielu kłótni i nieporozumień, które miały miejsce w naszym związku układało nam się całkiem nieźle. Mogę nawet powiedzieć, że idealnie. Niczego innego nie byłem kiedykolwiek tak pewny jak tego, że to właśnie On był tym, na którego czekałem całe życie. Nikt mi nigdy nie poświęcał tyle uwagi, nie dawał tyle miłości, poczucia bezpieczeństwa i nie dbał o to bym był szczęśliwy jak właśnie Shiroyama. Potrafiliśmy się czasami zrozumieć nie używając nawet słów, same spojrzenie drugiej osoby wystarczyło aby wiedzieć czego potrzebuje. Niestety nagle to wszystko prysnęło niczym bańka mydlana. Piękny sen, z którego nigdy nie chciałem się obudzić skończył się pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia wspólnych spędzonych chwil, zapach Jego perfum oraz złudzenie dotyku i ciepła, które zawsze były dla mnie jak lek na ukojenie rozszarpanych nerwów. Wpatrując się przez szybę w wirujące płatki śniegu otarłem pojedyncze łzy spływające z moich policzków zastanawiając się.. dlaczego ? Dlaczego mój ukochany zniknął bez żadnego słowa wyjaśnienia, a co najgorsze.. zostawiając wszystkie swoje rzeczy...
Zatem cofnę się teraz wspomnieniami dwa miesiące wcześniej kiedy to postanowił opuścić studio oznajmiając nam wszystkim, że ma kilka ważnych spraw do załatwienia na mieście i, że raczej już dzisiaj nie wróci nic nagrywać. Liderowi nie spodobało się to wtedy z racji tej, że mieliśmy nagrywać piosenki na nową płytę, a data jej premiery zbliżała się wielkimi krokami. Cóż.. nie pytaliśmy o szczegóły, nawet ja nie wiedziałem, że ma coś do załatwienia. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim lecz tym razem tak nie było. Podchodząc wtedy do mnie szepnął mi do ucha, że kiedy już wrócę będzie na mnie czekał w domu. Żegnając się ze mną czułym pocałunkiem, a resztą chłopaków krótkim 'cześć' wyszedł, a my wróciliśmy do pracy. Jednakże kiedy późnym popołudniem wróciłem do domu nie zastałem Go w nim. Dzwoniłem, pisałem.. nie odbierał. Nie dostałem również żadnej odpowiedzi na wysłane wiadomości. Wydzwoniłem chłopaków i wszystkich naszych znajomych jednak nikt Go nie widział, ani nie wiedzieli gdzie może być. Pomyślałem wtedy, że mogło Mu się coś przedłużyć i z tą myślą poszedłem spać gdyż byłem bardzo zmęczony. Budząc się kilka godzin później omiotłem zaspanym wzrokiem sypialnię kierując wzrok na miejsce obok siebie. Ani nie ruszone. Zerwałem się z miejsca postanawiając sprawdzić czy może jest w innej części domu. Głucha cisza. Ciemność. Nic nie wskazywało na to, aby przez ten czas kiedy ja spałem Yuu mógłby wstąpić chociaż na chwilę. Chwyciłem za telefon ponawiając połączenia do wszystkich znajomych. Usłyszałem to samo co wcześniej wraz ze słowami pocieszenia, że na pewno wróci. Akira, Takanori i Yutaka postanowili do mnie przyjechać kiedy usłyszeli przez telefon mój łamiący się głos poza tym sam ich poprosiłem aby mnie odwiedzili. Nienawidziłem samotności.. Bałem się jej wręcz panicznie. Czekając na przyjaciół sprawdziłem czy chociaż jest co w domu do jedzenia. Rzadko kiedy ja bądź starszy gitarzysta coś gotowaliśmy sami ze względu na to, że nasze umiejętności kulinarne nie były jakieś wybitne. Przeważnie coś zamawialiśmy, szliśmy na miasto coś zjeść bądź Yutaka nam coś przywoził mimo iż uparcie staraliśmy się Mu wmówić, że nie ma takiej potrzeby. Kochany Kai.. robił za taką mamę dbającą o swoje ukochane dzieci. Od lat się zastanawiam skąd ten facet ma taką cierpliwość do wszystkiego. Wyciągając z szafki słodycze w postaci ciastek różnego rodzaju zaniosłem je do salonu i siadając na kanapie wyczekiwałem gości. Po kilkunastu minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstając podbiegłem szybko do nich z cichą nadzieją, że może to Yuu przyjechał przed nimi i gdy Ci zobaczą, że już jest w porządku będą musieli się pofatygować z powrotem do domów. Gdy otwierając drzwi ujrzałem przed sobą zmartwione twarze chłopaków, którzy od razu wpakowali się do środka westchnąłem zawiedziony i razem z nimi usiadłem w salonie rozpoczynając dyskusję na temat zniknięcia Yuu. Byli zdziwieni kiedy powiedziałem im, że wszystkie rzeczy starszego zostały na swoich miejscach. Rozmawialiśmy do późna postanawiając, że jeśli Shiro nie da znaku życia ani nie pojawi się do południa następnego dnia to zgłosimy zaginięcie na policję. Kiedy chcieli już wyjść uparcie zatrzymałem ich prosząc aby zostali na noc. Nie to nie było tylko spowodowane tym, że nie chciałem być sam. To znaczy było i to w nawet dużej mierze, ale martwiłem się o nich. W tej chwili przez głowę przechodziły mi najgorsze myśli.. Jeśli stałoby się coś któremuś z nich to obwiniałbym się za to do końca życia, że pozwoliłem by wyszli o takiej porze. Tokio stanowczo nie jest bezpieczne nocą. W domu prócz sypialni mojej i Yuu znajdowały się jeszcze dwa pokoje gościnne z czego jedno było rozkładane dla trzech osób, a w drugim pokoju dla dwóch. Czasami się zdarzało, że urządzaliśmy jakąś domówkę dlatego takie łóżka okazały się bardzo przydatne kiedy ktoś był delikatnie mówiąc nawalony i nie był w stanie iść nie mówiąc już o wsiadaniu za kółko. Takanori z Akirą zajęli te dla dwóch osób, a Kai dla trzech. Zapewne gdyby nie to jaka jest teraz sytuacja cieszyłby się jak małe dziecko, bo jak zawsze twierdził jest to najwygodniejsze łóżko na jakim dotychczas spał. Ja również poszedłem się położyć jednakże nie potrafiłem zasnąć. Leżąc wpatrywałem się w okno trzymając przy sobie blisko telefon modląc się przy tym o jakikolwiek znak życia od Yuu. Przez ten czas dzwoniłem jeszcze po kilkanaście razy, ale wciąż nie odbierał. Zasnąłem dopiero wtedy kiedy zaczęło się już robić jasno na dworze. Budząc się po jakimś czasie pierwsze co zrobiłem to spojrzałem na wyświetlacz komórki. Było grubo po 13. I nadal ani jednej wiadomości czy nieodebranego połączenia. Przetarłem wierzchem dłoni piekące oczy od zbierających się w nich łez i wstając wyszedłem z sypialni. Jak się okazało wokalisty z basistą już nie było, ale został Yutaka. Gdy tylko przypilnował abym coś zjadł co zajęło trochę czasu gdyż z tych nerwów miałem problem z jedzeniem pojechał razem ze mną zgłosić na policję zaginięcie. Po jakiś trzech godzinach odwiózł mnie do domu przepraszając, że nie może ze mną dłużej zostać po czym pojechał do PSC zgłaszając im, że Yuu zniknął tym samym zawieszając działalność zespołu. Wspólnie z chłopakami i naszym menedżerem postanowiliśmy, że póki co tak będzie najlepiej. Chociaż nie wyobrażałem już sobie Gazetto bez Niego. Nie potrafię sobie wyobrazić by ktokolwiek inny mógł Go zastąpić. Od tamtego dnia moje życie straciło sens. Wszystko co kochałem i było dla mnie najważniejsze zaczęło się w jednej chwili walić.. Policja po dziś dzień nie znalazła śladu po starszym. Nie znaleźli nic co mogłoby wskazywać na to, że gdzieś wyjechał, bo przecież wszystkie Jego rzeczy zostały na swoim miejscu. Wracając do chwili obecnej.. niedawno byłem w naszej sali prób żeby przywieźć do domu wszystkie swoje gitary jak i Shiro. Teraz siedzę w dość dużym pokoju, który zawsze służył nam za przechowywalnię instrumentów jak i taką małą salkę, w której czasami nagrywaliśmy to co stworzyliśmy z nudów i ćwiczyliśmy. Pamiętam jak ten dom kupiliśmy wspólnie. Szukaliśmy takiego przestrzennego, z którego mielibyśmy również blisko do centrum i takiego co ma zarazem kilka pokoi. Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym się tutaj wprowadziliśmy. To w sumie było niedługo po tym kiedy się związaliśmy. Odrywając swoje spojrzenie od białego puchu za oknem zszedłem z parapetu i sięgnąłem po paczkę papierosów leżącą na stoliku po czym kładąc się na kanapie w międzyczasie wyciągnąłem z niej jednego wsuwając go między wargi następnie odpalając zaciągnąłem się z rozkoszą używką. Papierosy były teraz jedyną rzeczą, która potrafiła mnie uspokoić. Jeszcze dwa miesiące temu były to silne ramiona Yuu i ciepło bijące od Niego, a teraz.. echh. Dopalając po chwili papierosa do końca wpatrywałem się w sufit rozmyślając o tym co dalej.. Przestałem w to wierzyć, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Go chociażby na oczy. Nie wierzyłem w to, że mógłby zostawić mnie z własnej woli, bo przecież powiedział tamtego nieszczęsnego dnia, że będzie na mnie czekać gdy wrócę.. Po co miałby to mówić gdyby chciał mnie zostawić ?! Chowając twarz w poduszce, którą miałem pod głową rozpłakałem się niczym małe dziecko.. byłem bezsilny.. nie miałem już ochoty na cokolwiek. Nie chciałem już robić tego co kocham, nie mogłem nawet patrzeć na mój ukochany instrument jakim była gitara. Razem ze starszym gitarzystą odeszło wszystko. Co prawda pozostali mi jeszcze Rei, Ruki i Kai, ale już sami wyglądali jak cienie tych osób, które znałem.. Co któryś dzień wpadali do mnie by dotrzymać mi towarzystwa, zobaczyć jak się czuję, pomóc ogarnąć dom albo przypilnować żebym nie wpadł w anoreksję. Tanabe już o to w szczególności dbał niemal codziennie przywożąc mi coś ze swoich specjałów. Lubiłem dania przygotowywane przez niego i mimo, że naprawdę nie miałem ochoty jeść to jadłem.. Wiedziałem, że gdybym to olał mogłoby to źle się dla mnie skończyć, a nie mogłem za nic w świecie zostawić przyjaciół. Rodzina to już dawno mnie olała gdy dowiedzieli się, że nie interesują mnie kobiety także gdyby coś mi się stało nawet nie kiwnęliby palcem w tej sprawie. Rozmyślając tak na moim dotychczasowym życiem poczułem jak moje powieki z każdą chwilą robią się coraz cięższe. Nie chcąc zasnąć na kanapie leniwie się z niej podniosłem i ruszyłem wolnym krokiem do sypialni zgaszając po drodze wszystkie światła oraz sprawdzając czy drzwi wejściowe są zamknięte. Będąc już w sypialni ściągnąłem niedbale spodnie oraz koszulkę i w samej bieliźnie wręcz rzuciłem się na łóżko nakrywając się puchową kołdrą. Leżąc w tej pozycji przez dłuższą chwilę spoglądałem na puste miejsce obok siebie. Czując łzy wręcz cisnące się do oczu zacisnąłem powieki kuląc się na łóżku.
- Yuu.. tak bardzo mi Ciebie brakuje..- Wyszeptałem nie wiedząc nawet, w którym momencie odpłynąłem. Śnił mi się Yuu. Uśmiechał się do mnie przytulając mnie. To było takie realne.. ten sen wydał mi się najprzyjemniejszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać od tych kilku tygodni, aż do momentu kiedy mój wyśniony Aoi zaczął się rozpływać, ponownie pozostawiając chłód po sobie... Nie, Yuu.. ! Proszę, nie zostawiaj mnie.. ! Yuu...!
Zamek w drzwiach nagle się przekręcił, a one uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Do środka bezszelestnie wszedł mężczyzna ubrany cały na czarno co idealnie wpasowało się z jego kruczoczarnymi włosami. Ciemna koszula opinająca tors mężczyzny podkreślała dodatkowo jego nienaganną sylwetkę. Zamykając za sobą drzwi skierował się w stronę swojej... sypialni. Widząc spokojną twarz swojego ukochanego delikatnie się uśmiechnął lecz ten uśmiech znikł równie szybko co się pojawił. Właśnie.. Czy nadal mógł Go nazywać swoim ukochanym? Zagryzając dolną wargę ostrożnie usiadł na brzegu dużego łóżka po tej stronie, którą zawsze zajmował i skierował wzrok na młodszego gitarzystę śpiącego spokojnie całego opatulonego kołdrą. Słysząc jak ten po chwili przez sen szepcze jego imię z rozpaczą w głosie poczuł nagle ukłucie w klatce piersiowej, w miejscu gdzie jeszcze dwa miesiące temu biło jego serce. Nie chciał aby to tak się potoczyło, ale nie miał na to najmniejszego wpływu. Nie chciał, żeby ten, który odmienił całe jego życie, sprawił, że stał się innym człowiekiem cierpiał. Tyle zawdzięczał temu, który pogrążony był teraz we śnie biorąc pod uwagę to, że już nigdy Mu nie powie jak bardzo ważny był, jest i będzie dla niego. Zawsze starał się, aby Kouyou był szczęśliwy i nie musiał się niczym martwić. Obserwował Go każdej nocy od tamtego felernego dnia.. każdej nocy cicho wkradał się do mieszkania i siedział przy Nim do momentu kiedy nie zaczął się budzić. Wtedy w jednej chwili znikał by pojawić się następnej nocy. Tak było i tym razem. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej tuż obok łóżka. Dochodziła godzina 7, młodszy zaczął się budzić. W ułamku sekundy znalazł się cztery metry dalej. Odkąd tylko pamiętał Kou należał do grupy osób, które wcześniej się budziły, a chodziły późno spać i do tego wstawały wyspane. Zawsze Go za to podziwiał. Stając w progu sypialni rzucił ostatni raz swoje spojrzenie na Niego przeciągającego się na łóżku oraz przecierającego oczy po czym zniknął bez żadnego szmeru zamykając za sobą drzwi i zostawiając tak nic nieświadomego Kouyou, który analizując swój sen schował twarz w dłoniach uporczywie kręcąc głową na boki nadal nie mogąc uwierzyć, że nie ma przy Nim Yuu... w to, że już Go nigdy nie zobaczy..
Subskrybuj:
Posty (Atom)