Pairing : Aoi x Uruha
Gatunek : fantasy
Ostrzeżenia : Po co to ? I tak jak napiszę, że mogą pojawić się wulgaryzmy czy sceny łóżkowe to i tak to nikogo nie zrazi aby przeczytać.
Części : 1/? - nie mam pojęcia na ile to wyjdzie.
Opowiadanie w większości będzie z perspektywy Uru.
Miłego czytania! I przepraszam z góry za błędy jeśli takowe się znalazły.
Siedziałem na parapecie w salonie w moim... nie.. w naszym domu. Moim i Yuu. Byliśmy ze sobą już od ponad dwóch lat. Mimo wielu kłótni i nieporozumień, które miały miejsce w naszym związku układało nam się całkiem nieźle. Mogę nawet powiedzieć, że idealnie. Niczego innego nie byłem kiedykolwiek tak pewny jak tego, że to właśnie On był tym, na którego czekałem całe życie. Nikt mi nigdy nie poświęcał tyle uwagi, nie dawał tyle miłości, poczucia bezpieczeństwa i nie dbał o to bym był szczęśliwy jak właśnie Shiroyama. Potrafiliśmy się czasami zrozumieć nie używając nawet słów, same spojrzenie drugiej osoby wystarczyło aby wiedzieć czego potrzebuje. Niestety nagle to wszystko prysnęło niczym bańka mydlana. Piękny sen, z którego nigdy nie chciałem się obudzić skończył się pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia wspólnych spędzonych chwil, zapach Jego perfum oraz złudzenie dotyku i ciepła, które zawsze były dla mnie jak lek na ukojenie rozszarpanych nerwów. Wpatrując się przez szybę w wirujące płatki śniegu otarłem pojedyncze łzy spływające z moich policzków zastanawiając się.. dlaczego ? Dlaczego mój ukochany zniknął bez żadnego słowa wyjaśnienia, a co najgorsze.. zostawiając wszystkie swoje rzeczy...
Zatem cofnę się teraz wspomnieniami dwa miesiące wcześniej kiedy to postanowił opuścić studio oznajmiając nam wszystkim, że ma kilka ważnych spraw do załatwienia na mieście i, że raczej już dzisiaj nie wróci nic nagrywać. Liderowi nie spodobało się to wtedy z racji tej, że mieliśmy nagrywać piosenki na nową płytę, a data jej premiery zbliżała się wielkimi krokami. Cóż.. nie pytaliśmy o szczegóły, nawet ja nie wiedziałem, że ma coś do załatwienia. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim lecz tym razem tak nie było. Podchodząc wtedy do mnie szepnął mi do ucha, że kiedy już wrócę będzie na mnie czekał w domu. Żegnając się ze mną czułym pocałunkiem, a resztą chłopaków krótkim 'cześć' wyszedł, a my wróciliśmy do pracy. Jednakże kiedy późnym popołudniem wróciłem do domu nie zastałem Go w nim. Dzwoniłem, pisałem.. nie odbierał. Nie dostałem również żadnej odpowiedzi na wysłane wiadomości. Wydzwoniłem chłopaków i wszystkich naszych znajomych jednak nikt Go nie widział, ani nie wiedzieli gdzie może być. Pomyślałem wtedy, że mogło Mu się coś przedłużyć i z tą myślą poszedłem spać gdyż byłem bardzo zmęczony. Budząc się kilka godzin później omiotłem zaspanym wzrokiem sypialnię kierując wzrok na miejsce obok siebie. Ani nie ruszone. Zerwałem się z miejsca postanawiając sprawdzić czy może jest w innej części domu. Głucha cisza. Ciemność. Nic nie wskazywało na to, aby przez ten czas kiedy ja spałem Yuu mógłby wstąpić chociaż na chwilę. Chwyciłem za telefon ponawiając połączenia do wszystkich znajomych. Usłyszałem to samo co wcześniej wraz ze słowami pocieszenia, że na pewno wróci. Akira, Takanori i Yutaka postanowili do mnie przyjechać kiedy usłyszeli przez telefon mój łamiący się głos poza tym sam ich poprosiłem aby mnie odwiedzili. Nienawidziłem samotności.. Bałem się jej wręcz panicznie. Czekając na przyjaciół sprawdziłem czy chociaż jest co w domu do jedzenia. Rzadko kiedy ja bądź starszy gitarzysta coś gotowaliśmy sami ze względu na to, że nasze umiejętności kulinarne nie były jakieś wybitne. Przeważnie coś zamawialiśmy, szliśmy na miasto coś zjeść bądź Yutaka nam coś przywoził mimo iż uparcie staraliśmy się Mu wmówić, że nie ma takiej potrzeby. Kochany Kai.. robił za taką mamę dbającą o swoje ukochane dzieci. Od lat się zastanawiam skąd ten facet ma taką cierpliwość do wszystkiego. Wyciągając z szafki słodycze w postaci ciastek różnego rodzaju zaniosłem je do salonu i siadając na kanapie wyczekiwałem gości. Po kilkunastu minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstając podbiegłem szybko do nich z cichą nadzieją, że może to Yuu przyjechał przed nimi i gdy Ci zobaczą, że już jest w porządku będą musieli się pofatygować z powrotem do domów. Gdy otwierając drzwi ujrzałem przed sobą zmartwione twarze chłopaków, którzy od razu wpakowali się do środka westchnąłem zawiedziony i razem z nimi usiadłem w salonie rozpoczynając dyskusję na temat zniknięcia Yuu. Byli zdziwieni kiedy powiedziałem im, że wszystkie rzeczy starszego zostały na swoich miejscach. Rozmawialiśmy do późna postanawiając, że jeśli Shiro nie da znaku życia ani nie pojawi się do południa następnego dnia to zgłosimy zaginięcie na policję. Kiedy chcieli już wyjść uparcie zatrzymałem ich prosząc aby zostali na noc. Nie to nie było tylko spowodowane tym, że nie chciałem być sam. To znaczy było i to w nawet dużej mierze, ale martwiłem się o nich. W tej chwili przez głowę przechodziły mi najgorsze myśli.. Jeśli stałoby się coś któremuś z nich to obwiniałbym się za to do końca życia, że pozwoliłem by wyszli o takiej porze. Tokio stanowczo nie jest bezpieczne nocą. W domu prócz sypialni mojej i Yuu znajdowały się jeszcze dwa pokoje gościnne z czego jedno było rozkładane dla trzech osób, a w drugim pokoju dla dwóch. Czasami się zdarzało, że urządzaliśmy jakąś domówkę dlatego takie łóżka okazały się bardzo przydatne kiedy ktoś był delikatnie mówiąc nawalony i nie był w stanie iść nie mówiąc już o wsiadaniu za kółko. Takanori z Akirą zajęli te dla dwóch osób, a Kai dla trzech. Zapewne gdyby nie to jaka jest teraz sytuacja cieszyłby się jak małe dziecko, bo jak zawsze twierdził jest to najwygodniejsze łóżko na jakim dotychczas spał. Ja również poszedłem się położyć jednakże nie potrafiłem zasnąć. Leżąc wpatrywałem się w okno trzymając przy sobie blisko telefon modląc się przy tym o jakikolwiek znak życia od Yuu. Przez ten czas dzwoniłem jeszcze po kilkanaście razy, ale wciąż nie odbierał. Zasnąłem dopiero wtedy kiedy zaczęło się już robić jasno na dworze. Budząc się po jakimś czasie pierwsze co zrobiłem to spojrzałem na wyświetlacz komórki. Było grubo po 13. I nadal ani jednej wiadomości czy nieodebranego połączenia. Przetarłem wierzchem dłoni piekące oczy od zbierających się w nich łez i wstając wyszedłem z sypialni. Jak się okazało wokalisty z basistą już nie było, ale został Yutaka. Gdy tylko przypilnował abym coś zjadł co zajęło trochę czasu gdyż z tych nerwów miałem problem z jedzeniem pojechał razem ze mną zgłosić na policję zaginięcie. Po jakiś trzech godzinach odwiózł mnie do domu przepraszając, że nie może ze mną dłużej zostać po czym pojechał do PSC zgłaszając im, że Yuu zniknął tym samym zawieszając działalność zespołu. Wspólnie z chłopakami i naszym menedżerem postanowiliśmy, że póki co tak będzie najlepiej. Chociaż nie wyobrażałem już sobie Gazetto bez Niego. Nie potrafię sobie wyobrazić by ktokolwiek inny mógł Go zastąpić. Od tamtego dnia moje życie straciło sens. Wszystko co kochałem i było dla mnie najważniejsze zaczęło się w jednej chwili walić.. Policja po dziś dzień nie znalazła śladu po starszym. Nie znaleźli nic co mogłoby wskazywać na to, że gdzieś wyjechał, bo przecież wszystkie Jego rzeczy zostały na swoim miejscu. Wracając do chwili obecnej.. niedawno byłem w naszej sali prób żeby przywieźć do domu wszystkie swoje gitary jak i Shiro. Teraz siedzę w dość dużym pokoju, który zawsze służył nam za przechowywalnię instrumentów jak i taką małą salkę, w której czasami nagrywaliśmy to co stworzyliśmy z nudów i ćwiczyliśmy. Pamiętam jak ten dom kupiliśmy wspólnie. Szukaliśmy takiego przestrzennego, z którego mielibyśmy również blisko do centrum i takiego co ma zarazem kilka pokoi. Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym się tutaj wprowadziliśmy. To w sumie było niedługo po tym kiedy się związaliśmy. Odrywając swoje spojrzenie od białego puchu za oknem zszedłem z parapetu i sięgnąłem po paczkę papierosów leżącą na stoliku po czym kładąc się na kanapie w międzyczasie wyciągnąłem z niej jednego wsuwając go między wargi następnie odpalając zaciągnąłem się z rozkoszą używką. Papierosy były teraz jedyną rzeczą, która potrafiła mnie uspokoić. Jeszcze dwa miesiące temu były to silne ramiona Yuu i ciepło bijące od Niego, a teraz.. echh. Dopalając po chwili papierosa do końca wpatrywałem się w sufit rozmyślając o tym co dalej.. Przestałem w to wierzyć, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Go chociażby na oczy. Nie wierzyłem w to, że mógłby zostawić mnie z własnej woli, bo przecież powiedział tamtego nieszczęsnego dnia, że będzie na mnie czekać gdy wrócę.. Po co miałby to mówić gdyby chciał mnie zostawić ?! Chowając twarz w poduszce, którą miałem pod głową rozpłakałem się niczym małe dziecko.. byłem bezsilny.. nie miałem już ochoty na cokolwiek. Nie chciałem już robić tego co kocham, nie mogłem nawet patrzeć na mój ukochany instrument jakim była gitara. Razem ze starszym gitarzystą odeszło wszystko. Co prawda pozostali mi jeszcze Rei, Ruki i Kai, ale już sami wyglądali jak cienie tych osób, które znałem.. Co któryś dzień wpadali do mnie by dotrzymać mi towarzystwa, zobaczyć jak się czuję, pomóc ogarnąć dom albo przypilnować żebym nie wpadł w anoreksję. Tanabe już o to w szczególności dbał niemal codziennie przywożąc mi coś ze swoich specjałów. Lubiłem dania przygotowywane przez niego i mimo, że naprawdę nie miałem ochoty jeść to jadłem.. Wiedziałem, że gdybym to olał mogłoby to źle się dla mnie skończyć, a nie mogłem za nic w świecie zostawić przyjaciół. Rodzina to już dawno mnie olała gdy dowiedzieli się, że nie interesują mnie kobiety także gdyby coś mi się stało nawet nie kiwnęliby palcem w tej sprawie. Rozmyślając tak na moim dotychczasowym życiem poczułem jak moje powieki z każdą chwilą robią się coraz cięższe. Nie chcąc zasnąć na kanapie leniwie się z niej podniosłem i ruszyłem wolnym krokiem do sypialni zgaszając po drodze wszystkie światła oraz sprawdzając czy drzwi wejściowe są zamknięte. Będąc już w sypialni ściągnąłem niedbale spodnie oraz koszulkę i w samej bieliźnie wręcz rzuciłem się na łóżko nakrywając się puchową kołdrą. Leżąc w tej pozycji przez dłuższą chwilę spoglądałem na puste miejsce obok siebie. Czując łzy wręcz cisnące się do oczu zacisnąłem powieki kuląc się na łóżku.
- Yuu.. tak bardzo mi Ciebie brakuje..- Wyszeptałem nie wiedząc nawet, w którym momencie odpłynąłem. Śnił mi się Yuu. Uśmiechał się do mnie przytulając mnie. To było takie realne.. ten sen wydał mi się najprzyjemniejszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać od tych kilku tygodni, aż do momentu kiedy mój wyśniony Aoi zaczął się rozpływać, ponownie pozostawiając chłód po sobie... Nie, Yuu.. ! Proszę, nie zostawiaj mnie.. ! Yuu...!
Zamek w drzwiach nagle się przekręcił, a one uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Do środka bezszelestnie wszedł mężczyzna ubrany cały na czarno co idealnie wpasowało się z jego kruczoczarnymi włosami. Ciemna koszula opinająca tors mężczyzny podkreślała dodatkowo jego nienaganną sylwetkę. Zamykając za sobą drzwi skierował się w stronę swojej... sypialni. Widząc spokojną twarz swojego ukochanego delikatnie się uśmiechnął lecz ten uśmiech znikł równie szybko co się pojawił. Właśnie.. Czy nadal mógł Go nazywać swoim ukochanym? Zagryzając dolną wargę ostrożnie usiadł na brzegu dużego łóżka po tej stronie, którą zawsze zajmował i skierował wzrok na młodszego gitarzystę śpiącego spokojnie całego opatulonego kołdrą. Słysząc jak ten po chwili przez sen szepcze jego imię z rozpaczą w głosie poczuł nagle ukłucie w klatce piersiowej, w miejscu gdzie jeszcze dwa miesiące temu biło jego serce. Nie chciał aby to tak się potoczyło, ale nie miał na to najmniejszego wpływu. Nie chciał, żeby ten, który odmienił całe jego życie, sprawił, że stał się innym człowiekiem cierpiał. Tyle zawdzięczał temu, który pogrążony był teraz we śnie biorąc pod uwagę to, że już nigdy Mu nie powie jak bardzo ważny był, jest i będzie dla niego. Zawsze starał się, aby Kouyou był szczęśliwy i nie musiał się niczym martwić. Obserwował Go każdej nocy od tamtego felernego dnia.. każdej nocy cicho wkradał się do mieszkania i siedział przy Nim do momentu kiedy nie zaczął się budzić. Wtedy w jednej chwili znikał by pojawić się następnej nocy. Tak było i tym razem. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej tuż obok łóżka. Dochodziła godzina 7, młodszy zaczął się budzić. W ułamku sekundy znalazł się cztery metry dalej. Odkąd tylko pamiętał Kou należał do grupy osób, które wcześniej się budziły, a chodziły późno spać i do tego wstawały wyspane. Zawsze Go za to podziwiał. Stając w progu sypialni rzucił ostatni raz swoje spojrzenie na Niego przeciągającego się na łóżku oraz przecierającego oczy po czym zniknął bez żadnego szmeru zamykając za sobą drzwi i zostawiając tak nic nieświadomego Kouyou, który analizując swój sen schował twarz w dłoniach uporczywie kręcąc głową na boki nadal nie mogąc uwierzyć, że nie ma przy Nim Yuu... w to, że już Go nigdy nie zobaczy..
Takie... dziwne to było.
OdpowiedzUsuńNie, że dziwne w złym sensie, bo czytało mi się bardzo dobrze, błędów prawie w ogóle nie było. Chodzi mi o to, że jakoś dziwne są losy Aoi'a i Uruhy. Może Yuu miał wypadek i odwiedza Kou w postaci ducha? '-' Nie znam się na takich rzeczach...
Aż nie mogę uwierzyć, że masz 5 obserwatorów i zero komentarzy... łączmy się w tym bólu (jak to mówi ksiądz xD). Ciekawe bardzo ^^ zważywszy na to, że to Aoiha i to Uruha lamentuje za Aoisiem xD.
Pozdrowionka, ściskam i całuję ;*
P.s. taka chamska reklama... bo widzę, że Aoihy lubisz ^.^ http://just-xaoi.blogspot.com/