~ W końcu zostanie wyjaśniona ta tajemnicza historia zaginięcia Aoiego. Jeśli jest ktoś kto to w ogóle czyta to opowiadanie to przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Piszę wtedy kiedy mam wenę. I z góry przepraszam za błędy jeśli takowe się znajdą.
Według mnie wyszło beznadziejnie, no ale... miłego czytania.
Wpatrywałem się w Yuu z szeroko otwartymi oczami nie mogąc uwierzyć, że to On.. Nie odzywał się. Po prostu patrzył na mnie spod kosmyków włosów, a w Jego oczach mogłem dostrzec nigdy dotąd nieznany mi błysk. W jednej chwili szok przerodził się w wiele innych emocji takich jak smutek, żal, złość, a nawet i odrzucenie. Jednakże z drugiej strony miałem ochotę skakać z radości niczym dziecko. Ale nadal po głowie krążyły mi przeróżne pytania. Przede wszystkim.. Jak tutaj wszedł ? Po Jego zaginięciu na wszelki wypadek pozmieniałem zamki w drzwiach, aby nikt niepożądany się tutaj nie dostał. Myślałem wtedy, że jeśli ktoś coś zrobił Aoi'emu zarówno dobrze mógł zrobić i mi. Drżącą dłonią dotknąłem policzka starszego gitarzysty. Był wręcz nienaturalnie blady i zimny, a rysy Jego twarzy jakby się zmieniły.. albo miałem jakieś omamy, bo Go tak długo nie widziałem?- Kouyou... -Usłyszałem cichy szept tuż przy uchu i zaciskające się Jego ramiona na moim pasie. Znowu delikatnie zadrżałem lecz tym razem już nie ze strachu, a do moich oczu cisnęły się łzy. Nie mogąc wydusić z siebie ani słowa rozpłakałem się dając upust wszystkim swoim emocjom, które dusiłem w sobie od czasu zaginięcia Yuu. Czułem jak na sercu oraz na duchu robi mi się coraz lżej jednakże nie potrafiłem powstrzymać tych cholernych łez. Czułem się z tym... dziwnie. Nawet nie potrafię dobrać do tego odczucia odpowiedniego określenia, ale nie to było ważne. Najważniejsze było, że mój Yuu był przy mnie. Właśnie teraz. Mimo tego co czułem w tym momencie, że przepełniał mnie żal iż mnie zostawił na tak długo byłem w stanie wybaczyć Mu wszystko. Zbyt bardzo Go kochałem. Przez ten czas dotarło do mnie ile dla mnie znaczył oraz, że życie bez Niego nie ma sensu. Gdy nieco się uspokoiłem odsunąłem się minimalnie od starszego mężczyzny by móc spojrzeć w te oczy, w których zawsze się wręcz zatapiałem. Uwielbiałem Jego spojrzenie, które zawsze było pełne miłości, radości.. ale teraz.. widziałem w nich pustkę. Dziwną pustkę. Podobno oczy odzwierciedlają duszę człowieka jednakże na Jego twarzy gościł szczery uśmiech, za który byłbym w stanie oddać wszystko.
- Yuu... Boże, Yuu.. nie wierzę.. Wróciłeś.. naprawdę wróciłeś.. Gdzie byłeś? Dlaczego zniknąłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie samego..?! -Moja radość z każdymi kolejnymi pytaniami jakie Jemu zadawałem się ulatniała, a żal ponownie przepełnił mnie całego. Uśmiech z Jego twarzy nagle znikł, a zastąpił go smutek. Chwytając moją dłoń w swoją poczułem jak przez moje ciało przechodzi dreszcz. On nigdy nie miał tak zimnych dłoni.. A może znowu mi się wydawało ponieważ była zima? Yuu widząc to puścił moją dłoń i usiadł na kanapie poklepując miejsce obok siebie. Trochę przerażało mnie to, że do tej pory odezwał się tylko jeden raz. Szybko odrzuciłem tą myśl, przecież to głupota bać się swojego ukochanego.. Bo chyba mogłem Go tak nadal nazywać..?
Gdy tylko usiadłem obok skierowałem swoje wyczekujące odpowiedzi spojrzenie w Jego... ciemnoczerwone tęczówki? Ma soczewki czy ja rzeczywiście zaczynam widzieć różne dziwne rzeczy spowodowane ciągłym niewysypianiem się?
- Kouyou.. ja... nie wiem od czego zacząć.. Wiem, że jesteś na mnie zły. Wiem, że zwykłe przepraszam nawet na kolanach nic nie pomoże.. To nie zależało ode mnie... -Shiro wyglądał na zakłopotanego. Znałem się i to bardzo dobrze na ludziach, a zwłaszcza na Yuu. Wpatrywałem się w Niego zarówno z ciekawością jak i niezrozumieniem co widocznie zauważył, bo westchnął i zaczął się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu jakby szukając odpowiednich słów do tego co chce mi powiedzieć. -Kou... wiesz, że nigdy bym Cię nie okłamał, prawda? Obiecaj mi, że po tym co Ci teraz powiem nie uznasz mnie za osobę niespełna rozumu i nie powiesz, że robię sobie żarty.. ponieważ to co wydarzyło się tamtego dnia gdy nie wróciłem.. jest stu procentową prawdą chociaż ciężko w to uwierzyć..
Wsłuchując się z uwagą w potok słów mężczyzny zmrużyłem powieki zastanawiając się o co może chodzić, moja ciekawość rosła z każdą chwilą. Szepnąłem jedynie "obiecuję" i ujmując Jego dłoń w swoją splotłem razem nasze palce. Nie potrafiłbym uznać tego człowieka za wariata.. Yuu nigdy mnie nie okłamał. Nawet kiedy powstało Gazetto i dopiero co się poznaliśmy od razu zaufaliśmy sobie. Pamiętam jak wtedy miał pewne problemy rodzinne to z prośbą o jakąś radę zawsze kierował się do mnie. Nie odzywając się już słowem wtuliłem się z pewnego rodzaju niepewnością w Jego ciało wysłuchując tego co ma mi do powiedzenia.
* dwa miesiące wcześniej, Aoi
Gdy wyszedłem już ze studia uśmiechnąłem się pod nosem na samą myśl spędzenia wspólnie wieczoru z Kouyou. Dawno razem nie spędzaliśmy miło czasu. Terminy nas goniły, ciągłe sesje, wywiady oraz nagrania i próby przed koncertami. Kiedy wracaliśmy do domu byliśmy padnięci. Postanowiłem, że zrobię Mu miłą niespodziankę i przygotuję dla nas kolację. W wolnej chwili sporządziłem małą listę rzeczy jakie będą mi potrzebne i gdy tylko opuściłem budynek wytwórni ruszyłem w stronę sklepów. Same zakupy nie zajęły mi sporo czasu. Kierując się szybkim krokiem w kierunku metra zerknąłem na zegarek na swojej ręce wyliczając ile mniej więcej czasu zostało mi do powrotu młodszego gitarzysty. Niecałe cztery godziny. Powinienem się ze wszystkim wyrobić do perfekcji. Kiedy po niedługim czasie znalazłem się na stacji metra oparłem się plecami o słup i wyczekując pociągu rozejrzałem się ukradkiem. Prócz mnie jakieś kilkanaście metrów dalej było jeszcze kilka osób. Aż dziwne. Nie zaprzątając sobie już tym głowy spojrzałem do zawartości siatek trzymanych w rękach. Gdy tylko pociąg nadjechał od razu do niego wsiadłem i opuszczając lekko głowę pozwoliłem zasłonić kosmykom włosów moją twarz. Nie mając zbytnio co robić, a przecież jak głupi wpatrywał się w jedno i to samo miejsce nie będę zacząłem rozglądać się po siedzeniach mając nadzieję, że chociaż w taki sposób szybciej zleci mi czas. W pewnym momencie mój wzrok przykuł mężczyzna siędzący niedaleko mnie. Nie widziałem jak wyglądał, jakiego mógł być wieku. Ale wyglądał dość.. hm.. podejrzanie? Praktycznie nie było mu widać nawet czubka nosa. Zresztą.. u Reity też go nie widać. Gdy tylko pociąg zatrzymał się na odpowiedniej stacji, do której miałem już tylko około piętnastu minut do domu podniosłem się z miejsca i wsuwając jedną dłoń do kieszeni swojego płaszcza wysiadłem. Kiedy znalazłem się już na zewnątrz poprawiłem kołnierz chroniąc szyję przed wiatrem i ruszyłem w kierunku domu postanawiając skrócić drogę przed park. Kierując wzrok na zegarek na ręce, aby sprawdzić ile mi zostało do powrotu Kouyou w międzyczasie wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyciągając jednego wsunąłem go między wargi od razu odpalając zaciągnąłem się. Przyspieszając chód dopaliłem po kilku minutach papierosa do końca po czym wyrzuciłem go i wsunąłem obydwie dłonie do kieszeni. Park do małych nie należał, ale w ten sposób i tak szybciej znajdę się w domu niż miałbym zasuwać naokoło. W pewnym momencie usłyszem za sobą kroki, jakby ktoś biegł w moją stronę. Niezbyt się tym przejąłem. Wiele osób przecież przychodzi biegać po parku jednakże przez chwilę się zastanowiłem.. nie widziałem tutaj nikogo wcześniej. Pogoda do zbyt przyjaznych nie należała i szczerze powiedziawszy mało kogo się teraz widziało spacerującego. Odruchowo spojrzałem za siebie przez ramię i jakie było moje zdziwienie kiedy nikogo nie zobaczyłem. Rozejrzałem się wokół. Pustka. Wzdychając pokręciłem lekko głową idąc dalej w kierunku domu. Ostatnimi czasy mieliśmy dużo prób oraz nagrań przez co chodziłem niewyspany, więc podejrzewam, że to ze zmęczenia. Mając świadomość tego ile jeszcze mamy pracy miałem ochotę zaszyć się w domu, w łóżku, a najlepiej z młodszym gitarzystą. Na samą myśl o Nim uśmiechnąłem się pod nosem przy czym cicho westchnąłem. O tyle dobrze, że dzisiaj mamy piątek także przez weekend można odpocząć. Wpatrując się przed siebie i rozmyślając o tym jak można spędzić te dwa dni wolnego bez większego wysiłku fizycznego poczułem w pewnym momencie jak coś ciągnie mnie do tyłu za płaszcz, a w drugiej jak zasłania swoją lodowatą dłonią moje usta. Próbowałem się wyrwać lecz nie potrafiłem. Ten ktoś był ode mnie dwa razy silniejszy. W tym samym momencie poczułem jak coś wbija się w moją szyję. Niesamowity ból przeszedł przez całe moje ciało, miałem ochotę krzyczeć jednak nawet przestałem się szarpać. Z każdą sekundą traciłem siły, nogi zrobiły się niczym z waty ciągnąc mnie na ziemię. Gdy tylko mój napastnik się odsunął runąłem jak długi na ziemię. Słyszałem głos tego kogoś, ale tracąc powoli świadomość tego co się właśnie wokół mnie dzieje miałem wrażenie, że się oddala. Nic nie czułem. Ani bólu, ani zimna. Moje ciało w jednej chwili zrobiło mi się obce, a przed oczami ukazała się ciemność. Chciałem się poruszyć, ale nie mogłem. Więc to tak wygląda śmierć.. ?
Budząc się poczułem, że leżę na czymś.. miękkim. Otwierając powoli oczy pierwsze co ujrzałem to sufit. Krzywiąc się niemiłosiernie skupiłem swoje myśli na tym co działo się przed utratą przytomności. Pamiętam, że wracałem do domu przez park... ktoś mnie złapał.. coś mi zrobił... upadłem. Po krótkiej analizie moich ostatnich wspomnień poderwałem się do siadu i z paniką rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym właśnie się znajdowałem. Nie była to moja sypialnia ani żaden inny pokój w moim domu. Widząc, że obok łóżka na małej etażerce stoi lampka wyciągnąłem w pośpiechu rękę i ją zapaliłem. Jak się tu znalazłem? Kto mnie tutaj przyniósł? Jak oparzony zeskoczyłem z łóżka i podszedłem do okna, które było zasłonięte ciemnoczerwonymi zasłonami. Powoli je rozsunąłem mając nadzieję, że gdy wyjrzę na zewnątrz poznam chociażby okolicę w jakiej się aktualnie znajdowałem. Kiedy rozsunąłem zasłony zamrugałem z zaskoczeniem. Mimo iż było ciemno bez większego problemu dostrzegłem same drzewa. Dom w środku lasu? Albo przy lesie? Tokio nie jest... zalesione, że tak to ujmę. Aż się bałem jak daleko od miasta jestem. W tej samej chwili zorientowałem się, że jestem w samej bieliźnie. Zakląłem pod nosem i omiotłem wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu swoich ubrań. Już miałem ochotę wykrzyczeć na głos każdy wulgaryzm po kolei kiedy dostrzegłem na stoliku w samym kącie kartkę oraz poskładane ubrania.. na pewno nie należały do mnie. Podchodząc do mebla sięgnąłem po kartkę i przyjrzałem się starannemu pismu na niej "Tu masz ubrania. Kiedy doprowadzisz się do porządku zejdź na dół". Marszcząc brwi odłożyłem kartkę na stolik i sięgnąłem po pierwsze co leżało na owym stoliku. Ubraniami przyszykowanymi dla mnie okazała się czarna koszula, a do tego dobrane tego samego koloru spodnie. Po kilku minutach ubrałem się i założyłem swoje buty stojące tuż przy samym łóżku. Zerknąłem na niewielkie lustro wiszące na ścianie robiąc w jego stronę kilka kroków. Otworzyłem szeroko oczy przyglądając się swojemu odbiciu. Byłem.. blady niczym ta ściana. Zawsze miałem taką karnację lecz.. ta bladość była tak nienaturalna, że wyglądałem jak.. nieboszczyk. Tylko w ten sposób mogłem to porównać. Przekręcając głowę w bok poczułem lekkie pieczenie w miejscu na swojej szyi gdzie znajdowała się tętnica. Teraz mi się przypomniało, że w tym samym miejscu czułem nieziemski ból wtedy w parku. Przysuwając się jeszcze bliżej lustra by móc się lepiej przyjrzeć temu miejscu ujrzałem dwie niewielkie niemalże zagojone ranki. Wyglądało to tak jakbym miał ślady po prostu po dwóch jakiś dziurkach. Wykrzywiając usta w grymasie wpatrywałem się jeszcze przez dłuższą chwilę w swoje odbicie, a po chwili zamarłem. Rozchyliłem lekko wargi i dotknąłem opuszkami palców swoich... kłów. Ile ja spałem? Czy to jakiś durny żart, a wszystko zaraz okaże się ukrytą kamerą? Mając nadzieję, że są to jakieś sztuczne próbowałem je ściągnąć, ale nic z tego. Ręce mi drżały. Co się do cholery ze mną działo?! Wybiegłem z pokoju, a następnie zbiegłem na dół. W całym domu panowała ciemność. Zacząłem rozglądać się za drzwiami wyjściowymi chciałem wydostać się stąd jak najszybciej, wrócić do domu i zapomnieć o tym wszystkim. W pewnym momencie coś jakby przeleciało kilka centymetrów od mojej twarzy. Odsunąłem się aż po samą ścianę i z szeroko otwartymi oczami zacząłem rozglądać się wokół siebie zagryzając nerwowo dolną wargę.
- Hej, hej.. spokojnie.. dokąd to ci się tak spieszy? -Odwracając się po chwili w stronę skąd usłyszałem słowa jakiegoś mężczyzny mimowolnie zacisnąłem wargi. Był wyższy ode mnie gdzieś o głowę i o wiele bardziej umięśniony. Widząc jego uśmiech wmurowało mnie. On też miał.. kły.. Trafiłem do jakiegoś psychopaty, zajebiście.- Pewnie się zastanawiasz gdzie jesteś, co się stało i jak się tu znalazłeś. Mam rację? -Nie byłem póki w stanie wydobyć z siebie słowa. Na potwierdzenie jego słów kiwnąłem jedynie lekko głową z uwagą mu się przyglądając. Wskazał ręką na salon, u którego progu stał robiąc mi przejście. Opuszczając nieco głowę wszedłem do salonu i zająłem miejsce na dużej kanapie. Towarzysz zapalił niewielką lampkę i usiadł naprzeciw mnie w fotelu.
- Pozwól zatem, że odpowiem ci na pytania jakie cię w tym momencie męczą i to w skrócie. Jesteś poza obrzeżem Tokio. A co się stało.. zaatakował Cię wampir. Niedługo po tym znalazłem Cię leżącego w jakiś krzakach. Z twoich myśli mniej więcej wyczytałem, że jest osoba, która wiele dla Ciebie znaczy.. że potrzebujesz tego kogoś. Oj chłopie, byłeś na skraju tej linii, którą przekracza się tylko raz w życiu. Postanowiłem zatem dać Ci drugą szansę na to życue. -Opowiedział to tak spokojnie jakby nie mówił o niczym szczególnym, wręcz przeciwnie. Jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Spuszczając głowę podparłem ją na rękach i przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w podłogę z dokładnością analizując każde jego słowo. Wampir? Jaki wampir..? Myślałem, że takie coś istnieje tylko w filmach oraz książkach. Więc.. teraz ja też nim jestem? Nagle usłyszałem śmiech mężczyzny, który kręcił jedynie lekko głową na boki.
- Tak, teraz też nim jesteś. A poza tym wybacz mi, nawet się nie przedstawiłem. Jestem Naoki. -Podnosząc głowę skierowałem wzrok na niego i gdy wyciągnął swoją rękę w moją stronę z niepewnością ją uścisnąłem przy czym ciężko westchnąłem.- Ja jestem Yuu.
Naoki opowiedział mi później wszystko z dokładnością. Postanowił, że nauczy mnie jak to jest być wampirem...
Byłem już u niego miesiąc. Z każdym dniem zacząłem przyswajać się do `nowego życia`.. zacząłem dostrzegać rzeczy, które jako człowiek nigdy nie dostrzegałem. Strasznie mi się to podobało. Nauczyłem się również jak zdobywać.. krew. Kiedy byłem jeszcze człowiekiem i ktoś by mi powiedział, że przyjdzie do czegoś takiego uznałbym go za wariata. Co do picia krwi... ten głód jest nieporównywalny do tego jaki odczuwa człowiek. Wampir bez krwi jest w stanie wytrzymać najdłużej do trzech.. no góra czterech dni. Pewnego dnia gdy tak siedziałem na dachu domu Naokiego z nim samym wpatrywałem się w niebo, z którego zaczęły padać pierwsze płatki śniegu. Kiedy tylko widziałem śnieg od razu na myśl przychodził mi Kouyou. Jego blada cera oraz ta kruchość i delikatność ciała tak bardzo mi do niego dopasowała. Tęskniłem za Nim i to cholernie. Niestety jak się dowiedziałem, w życiu wampirów panują pewne zasady. Trzeba odciąć się od rodziny, przyjaciół.. swoich drugich połówek. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym. Naoki mi powiedział, że mogę doglądać co u Kou pod takim warunkiem kiedy mam stu procentową pewność, że mnie nie zobaczy dla przykładu.. wtedy kiedy śpi. Przystałem na to. Lepsze to niż... do końca.. Jego życia Go chociażby nie zobaczyć. Mijały kolejne dni. Drugi miesiąc. Nie mogłem już tego wytrzymać, nie potrafiłem. Bardzo polubiłem mojego nowego przyjaciela jednakże życie w środku lasu przestało mi odpowiadać. Chciałem wrócić do miasta, spróbować chociażby znów żyć jak człowiek chociaż jestem świadom tego, że do końca nie będzie wyglądać to tak jakbym chciał. Gdy Naoki powiadomił mnie, że ma coś do załatwienia u swojego znajomego również wampira na drugim końcu Japonii i wróci dopiero za kilka dni postanowiłem, że pod jego nieobecność jak najszybciej się stąd wyniosę. Tak też zrobiłem. Pozabierałem wszystkie swoje rzeczy i kilka godzin po wyjściu Naokiego wyszedłem, a właściwie... wybiegłem z domu. Jako wampir poruszałem się dość szybkim tempie także w Tokio byłem po niedługim czasie kiedy normalny przejazd zająłby mi pół dnia. Szczerze to ucieszyłem się gdy znów zobaczyłem tak bardzo znajome mi budynki, odetchnąłem. Brakowało mi i to strasznie mojego poprzedniego życia, na które tyle razy kiedyś narzekałem. Gdybym mógł odwiedziłbym wszystkich znajomych. Z racji tej, że znajdowałem się już w Tokio postanowiłem, że nie będę się zbytnio rzucać w oczy i owijając twarz do połowy szalem, a kapeluszem bardziej zakrywając twarz ruszyłem szybkim krokiem przez park gdzie zawsze przychodziłem z Kou spacerować. Miałem do niego w pewnym stopniu sentyment gdyż właśnie w tamtym miejscu pewnego słonecznego popołudnia dowiedziałem się o Jego uczuciach do mnie. Na samo wspomnienie tamtego dnia uśmiechnąłem się do siebie. W parku znalazłem się po kilkunastu minutach. Gdy śnieg zaczął prószyć westchnąłem jedynie i ruszyłem wolnym krokiem między drzewami chcąc po prostu usiąść na najbliższej ławce i wszystko przemyśleć. Zbyt wiele myśli w tej chwili przebiegało mi przez głowę bym od tak nagle poszedł do Kouyou i wszystko Mu wyjaśnił. W pewnym momencie zatrzymałem się i mrużąc powieki zacząłem z uwagą przyglądać się osobie, która siedziała teraz na tak dobrze znajomej mi ławce. Na ławce, na której często po wyczerpującym spacerze w lato siadałem z młodszym gitarzystą. Pierwszy raz odkąd jestem tym kim jestem mam styczność z istotą żywą, obawiałem się, że nad sobą nie zapanuję. Jako wampir miałem znacznie lepszy wzrok, słuch jak i węch. Gdy podszedłem jeszcze krok bliżej otworzyłem szeroko oczy mimowolnie przy tym rozchylając wargi. Nie spodziewałem się tego.. przede wszystkim nie spodziewałem się tutaj i do tego w tej chwili... Takashimy. Jeden głos w mojej głowie zaczął mi mówić żebym się wycofał natomiast drugi.. żebym podszedł do Niego. Ale jakby to wyglądało? Nie widział mnie od dwóch miesięcy, a tu tak nagle jak gdyby nigdy nic podchodzę bliżej i siadam obok? Jestem głupi. Stałem tak jeszcze przez kilka minut można by powiedzieć, że w osłupieniu bijąc się z własnymi myślami. Pomyślałem, że chociaż podejdę odrobinę bliżej, aby móc Mu się przyjrzeć. Jednakże nie było mi to dane. Śnieg pod moimi nogami skrzypiał niemiłosiernie tym samym zdradzając moją obecność. Moja wampirza intuicja kazała mi się po prostu stąd ulotnić i tak też zrobiłem. W mgnieniu oka znalazłem się kilkanaście metrów dalej chowając się za jednym z drzew, zza którego po niedługiej chwili wyjrzałem. Uciekł. W jednej chwili naszła mnie ochota by z całej siły rąbnąć się głową w to drzewo. Gdy Go teraz zobaczyłem zrozumiałem, że już dłużej tak nie wytrzymam. Muszę się z Nim zobaczyć, muszę Mu to wszystko wytłumaczyć..
* Uruha
Wpatrywałem się z szeroko otwartymi oczami dokładnie analizując każde wypowiedziane przez Niego słowo. Poczułem jak łzy niemiłosiernie cisną mi się do oczu. Starając się powstrzymać niechciane łzy wziąłem kilka głębszych wdechów po czym spojrzałem w Jego tęczówki zaciskając dłonie na materiale swojej koszulki.
- Yuu, cholera.. jeśli myślałeś, że wciśniesz mi taką bajeczkę dla małych dzieci to jesteś w błędzie! Mogłeś wymyślić lepszą wymówkę albo najlepiej przyznać się do tego, że masz kogoś innego! Wyjdź stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy.. -Mówiąc to wstałem i odsunąłem się aż po samą ścianę zaciskając nerwowo wargi. Jednakże Shiro nie ruszył się z miejsca. Pomasował skronie opuszkami palców ciężko przy tym wzdychając i przez kilka sekund wpatrywał się w podłogę. Zanim zdążyłem zareagować znalazł się tuż przy mnie i przyszpilił moje ręce do ściany zaciskając mocno swoje dłonie na moich nadgarstkach. Jęknąłem żałośnie starając się wyswobodzić z tego uścisku co okazało się niesamowicie trudne, a wręcz niemożliwe do wykonania gdyż Jego siła była.. nad ludzka. On nigdy nie był tak silny.
- Kouyou, przestań się szarpać! Uspokój się, nic Ci przecież nie zrobię.. Nie wierzysz mi, więc teraz chcę Ci to udowodnić.. Nie bój się, proszę..
Przestałem się szarpać i spojrzałem Mu w oczy czekając na to jak chce mi udowodnić to, że jest.. wampirem. Zastygając w całkowitym bezruchu wpatrywałem się jak rozchyla wargi spomiędzy, których wystają długie białe kły. Yuu puścił mnie i postukał paznokciem w jeden z kłów nie odrywając ani przez chwilę swojego spojrzenia ode mnie.
- I co? Wyglądają Ci na sztuczne? -Pokręciłem przecząco głową i wróciłem z powrotem na kanapę podkulając kolana pod brodę. Starszy gitarzysta usiadł tuż obok mnie i ciasno objął mnie swoimi ramionami muskając przy tym wargami moją skroń przez co zadrżałem. Niepewnie podniosłem głowę i spojrzałem na Niego w międzyczasie przygryzając nerwowo wargę zastanawiając się.. co jeśli to wszystko to jest prawda? Nie.. On nie potrafiłby mnie okłamać. Nigdy tego nie zrobił. Zresztą.. nie wyglądało mi to na jakiś chory żart. Wzdychając pod nosem wczepiłem się w Jego ramiona zaciskając powieki. Siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższą chwilę, z każdą sekundą gdy czułem ten uspokajający dotyk starszego przestałem myśleć o tym, że jest.. inny. Że nie jest po prostu człowiekiem. Odrzucając te wszystkie myśli starałem się skupić na tym, że wrócił. To było najważniejsze. Teraz zacząłem się cieszyć, że nadal o mnie pamiętał.
- Yuu.. kocham Cię.. Nie zostawisz mnie już więcej, prawda? Teraz już będzie wszystko dobrze.. -Zapytałem cicho w obawie, że znów mógłbym Go stracić. Tego bym nie zniósł. Starszy gitarzysta nic nie odpowiedział. W odpowiedzi tylko wtulił mnie mocniej w swoje ramiona i zaczął szeptać czułe słowa do ucha. Nie potrafiłem zrozumieć tego co do mnie mówił, czułem jak moje powieki z każdą chwilą robią się coraz cięższe aż w końcu odpłynąłem.
"Tsuyokunaritai hitori de ikiru tsuyosa wo.
Hontou wa uragirareru no ga kowai dake.
Nigete bakari ja nani hitotsu kawaranai to.
Wakatte iru no ni kawarenu boku ga iru. "